Ślad po weekendzie minął wraz ze wchodem poniedziałkowego poranka. Nie wydarzyło się nic. Nic, a nic. Bez jest sensu, sensu bez… W piątek miałam spędzić uroczy wieczór w towarzystwie Matt’a. Wieczór jak najbardziej kulturalny, aczkolwiek wcale nie wykluczałam scenariusza nieco bardziej ostrzejszego. Matt dobrze wiedział, że często o nim myślę i może to był ten błąd ? Ten, który sprawił, że on po prostu nie przyszedł ? Że wystawił mnie jak pierwszą lepszą ? Jessica zawsze mi powtarzała, że jestem dla niego zbyt otwarta. Może miała rację. Może gdybym nie pozwalała mu od czasu do czasu bezkarnie patrzeć w dekolt mojej bluzki podczas pracy to teraz nie miałabym za sobą zupełnie beznadziejnego weekendu, najgorszego w moim życiu. Nie licząc oczywiście tego, w którym Tom ze mną zerwał, ale to było dawno i już się nie liczy. Zacznijmy może od piątku. Przygotowałam kolację. Przygotowałam siebie. Przygotowałam mieszkanie. Wszystko było idealne, brakowało tylko jego. No i jak łatwo się domyśleć siedziałam tak w stanie totalnej rozsypki przez kilka godzin beznadziejnie wpatrując się w ekran komórki. Nie zadzwonił, nie napisał. Łza poleciała po moim idealnym policzku kiedy podeszłam do lustra.
-Daj spokój Kate, jesteś przecież zbyt idealna na coś tak pospolitego jak płacz.-próbowałam pocieszać samą siebie, niestety bez skutecznie. Nie mogłam zadzwonić po Skaron, przecież ona by mnie zagryzła przez telefon… Zawsze wypominała mi błędy jakie popełniam w stosunku do Toma, Matta, i innych facetów nie przypominających żadnego z nich. Sharon jest świetną przyjaciółką, ale jeśli chodzi o porady dotyczące facetów, zawsze wybierałam Jess. Chociaż dzieliły nas setki kilometrów, to właśnie jej numer wybierałam najczęściej.
-Jess, pomóż mi. Nie przyszedł.-starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie, jednak wciąż dało się słyszeć wyraźną panikę w moim głosie.
-Kochana, nie za bardzo mogę rozmawiać… Zaproś sobie tego sąsiada czy coś, żeby się jedzenie nie zmarnowało. Oddzwonię jutro.- jej głos w przeciwieństwie do mojego był wyjątkowo przesłodzony. No tak, jest piątek wieczór, Jess poszła na randkę. Spojrzałam w stronę zastawionego stołu i westchnęłam cicho zdając sobię sprawę z tego, że miała rację. Szkoda idealnego jedzenia. Idealnej mnie. Idealnej pory. Po kilku minutach od wysłania wiadomości w moich drzwiach stał Mark z butelką czerwonego wina. On zawsze wiedział jak się zachować, jestem pewna, że Matt, gdyby przyszedł to przyszedłby z pustymi rękoma.
-Co za ta okazja ? –zapytał z wyraźnym uśmiechem na ustach.
-Nowy projekt w pracy, szerokie horyzonty, i początek nowego życia.-zaśmiałam się pod nosem sama z siebie, wszystko było totalnie zmyślone, ale nie mogłam przecież powiedzieć mu, że wystawił mnie koleś moich marzeń. Reszta wieczoru minęła strasznie szybko. Dobrze się bawię w jego towarzystwie, jednak nigdy nie potrafiłam spojrzeć na niego jak na prawdziwego faceta. I pewnie nigdy się to nie stanie, mam już tak od zawsze, że wybieram tych cholernych niegrzecznych frajerów. Mark, jak przystało na porządnego gościa odprowadził mnie do łóżka kiedy chwilę po północy z rozpaczy i wypicia o jeden kieliszek za dużo przestałam kontaktować po czym sam grzecznie wrócił do domu. Całą sobotę spędziłam na nędznym rozpaczaniu nad sobą, swoim losem, głupotą jaką było upicie się w towarzystwie porządnego Marka oraz tym, kto posprząta syf ze stołu. I podobnie było w niedzielę. Dlatego chyba pierwszy raz w życiu ucieszyłam się z nadchodzącego poniedziałku. Tym bardziej, że miałam wielką ochotę wysłuchać tłumaczeń Matt’a i powiedzieć mu co o nim myślę, tak jak poradziła mi to zrobić Jessica.
-Kate! Znowu spóźniona. –och, no tak gruby głos szefa dobiegał do moich uszu jak co tydzień, ale już dawno przestało to robić na mnie jakiekolwiek wrażenie. Szłam przed siebie słuchając stukotu moich nowych szpilek o wypolerowaną podłogę gmachu telewizji.
-Co jest Kate, gdzie uśmiech ? Wiesz przecież jakie to ważne w tej branży. – Czekając na windę spotkałam Kevina, jednego z kamerzystów programu śniadaniowego, który swoje studio miał na trzecim piętrze. Spojrzałam na niego siląc się na nikły uśmiech.
-Masz rację, jeśli chcę szybko awansować przed kamerę muszę o tym pamiętać.
-Masz świetne atuty i jesteś już coraz bliżej, tym bardziej droga Kate, że Alex niedługo odchodzi na macierzyńskie. Z tego co wiem, szef Bierzę pod uwagę Twoją osobę na jej stanowisko.-moje oczy momentalnie zrobiły się większe a uśmiech, tym razem szczery rozświetlił moją twarz po długim i smutnym weekendzie.
-Kevin, to świetnie ! Muszę tylko dzisiaj po pracy kupić nowy budzik żeby poprawić moje relacje z szefem. A teraz, powodzenia w pracy, ja muszę się rozmówić z Matt’em. Trzymaj się. –drzwi windy się otworzyły a ja skierowałam kroki do wyjścia. Odwróciłam się żeby pomachać Kevinowi kiedy dostrzegłam na jego twarzy coś w rodzaju zmieszania.
-Ale Kate… Matt miał wypadek.. –nie zdążył dokończyć. Drzwi windy zatrzasnęły się a ja zostałam przed jej drzwiami na drugim piętrze kompletnie nie wiedząc co robić. Tym bardziej, że w piątek zdążyłam wysłać do niego tysiąc wiadomości o tym, jak go nienawidzę.