Sama nie wiedziałam co robić. Stałam tuż przed drzwiami windy na pierwszym piętrze i dopiero po kilku minutach dotarł do mnie fakt, że wyglądam jak wariatka. Poprawiłam włosy jednym ruchem ręki i ruszyłam w stronę swojego biurka nerwowo szukając telefonu w torebce.
-Jak tylko uporządkuje ten bajzel w moim życiu biorę się za porządek w torebce.- Skarciłam w myślach sama siebie, po czym bezwładnie opadłam na fotel wykręcając numer Jess.
-Co jest Kate, czy nie powinnaś teraz przyjmować pozycji seksownego kociaka przed kamerą prezentując najnowsze nowinki ze świata w jakimś śniadaniowym programie?- Zbyt długo znałam Jessice, żeby nie usłyszeć nutki ironii w jej głosie, aczkolwiek zawsze wiedziałam, że pomimo faktu, iż moja desperacja do pięcia się na szczyt kariery i, co za tym idzie, utarciu nosa Tomowi ją bawiła, ona zawsze trzymała za mnie kciuki.
-Właśnie tu jest problem Jess. Podobno Spencer rozważa mój awans i być może, przy odrobinie szczęścia mogłabym w końcu wyjść zza biurka i pokazać się przed kamerą, skąd już tylko krok do własnego programu reklamowanego moim nazwiskiem... Z drugiej strony jednak czuję, że powinnam się dziś urwać z pracy, a to raczej nie wpłynie dobrze na jego decyzje...
-Nie rozumiem Cię kochana... Stoisz jedną nogą na następnym stopniu i chcesz urywać się z pracy?!-po tych słowach przyjaciółki odruchowo spojrzałam na moje nogi, całkiem nieźle prezentowały się w tych nowych szpilkach, więc ta jedna noga na następnym stopniu... zaraz, zaraz szybko jednak wróciłam do świata żywych wzdychając głęboko.
-Bo widzisz... Chodzi o Matta. Podobno miał wypadek, dlatego nie pojawił się na kolacji, wysłałam mu milion esemesów przez weekend o tym, jak go nienawidzę i teraz...
-sumienie Cię gryzie?-Jess przerwała mi w połowie zdanie wypowiadając trafną uwagę.-Kate, wrzuć sobie na luz i odpuść trochę. Pamiętaj, nigdy nie pokazuj facetowi swoich słabości, bo to z natury są perfidnie świnie i prędzej czy później zacznie to wykorzystywać...
-Jess muszę kończyć, Spencer na horyzoncie, odezwę się później!-tym razem to ja przerwałam wykład przyjaciółki w tempie niemal ekspresowym wrzucając telefon do torebki i przyjmując pozycję Wielce Zapracowanej Kobiety Sukcesu.
-Dzień dobry panienko Carvantes.-powitał mnie swoim donośnym głosem siadając naprzeciwko mojego biurka i uważnie lustrując wzrokiem kartki, nad którymi tak intensywnie "pracowałam".
-Witam pana, panie Spencer. Pomóc w czymś?-od momentu, kiedy mój szef pojawił się w drzwiach miałam nadzieję, że przyszedł tu zaproponować mi ten awans, o którym wspominał Kevin w windzie. Nie ukrywam, że miałam wielką ochotę na zrobienie kolejnego kroku w mojej karierze dziennikarki telewizyjnej i właśnie nadarzała się ku temu świetna okazja.
-Kate, chciałbym Cię uprzedzić, że z całą sympatią do twojej barwnej osobowości nie mogę dłużej tolerować tego spóźniania się. Od moich pracowników żądam punktualności, żeby mogli stać się przykładem dla osób nowych w naszym gronie. W związku z tym, że od jutra w gmachu telewizji gościmy studentów na praktykach chciałbym Cię prosić i jednocześnie ostrzegam, że widok pracownika mojej telewizji, nie ważne na jakiej posadzie, przelatującego przez korytarz o pół godziny za późno jak zdarza Ci się to robić będzie równoznaczny z natychmiastowym zwolnieniem. Słyszałem, że masz ogromne ambicje i plany związane z moją stacją, więc nie róbmy sobie problemów Kate. Miłej pracy. - zaniemówiłam. Kiwałam tylko głową otwierając szeroko oczy słuchając ostrych słów szefa. Nie wiem, co go ugryzło, ale nigdy nie robił mi takich wykładów, często nawet podkreślał, że moje spóźnianie jest tu, w telewizji już naszą tradycją i śmiał się przy tym! Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i odetchnęłam głęboko. To był najgorszy dzień w tym tygodniu. A był dopiero poniedziałek. Nie byłam w stanie pracować, więc otworzyłam skrzynkę e-mail w celu pobrania nowego katalogu z butami, kiedy zauważyłam... wiadomość od Matta:
Kate, wybacz, że Cię wystawiłem w ten piątek, ale jakiś kretyn wyjechał mi na skrzyżowaniu i totalnie zniszczył drzwi mojego nowego samochodu! Wiesz pewnie jak długo prosiłem Spencera o podwyżkę, żeby kupić sobie to auto, dlatego dużo dla mnie znaczy. Nie odpisywałem na wiadomości, bo cały weekend załatwiałem formalności i szukałem dobrego warsztatu, wiesz jak to jest, musiałem wziąć wolne jeszcze dzisiaj, bo w niedzielę pozamykane... Istne cyrki, jedna stłuczka, a tyle zachodu. Sorry, będę jutro w pracy, to jakoś się zgadamy na to spotkanie i popracujemy nad tym reportażem, o którym mówiłaś.
Tego zdecydowanie było na dzisiaj za dużo. Szef ma do mnie pretensje, Matt wystawił mnie dlatego , że miał małą stłuczkę, ja kretynka wyobrażałam sobie, że to na pewno coś poważnego i chciałam zarywać pracę, żeby czuwać przy jego szpitalnym łóżku. Zdecydowanie potrzebowałam dzisiaj odrobiny rozrywki, żeby nie zatracić się w rozpaczy.
-Halo Sharon? Co powiesz na małe, wieczorne wyjście na miasto?-telefon do mojej zwariowanej przyjaciółki był tutaj jedyną opcją ratunkową.
-Co prawda jest poniedziałek... A niech stracę Kate, nam też się coś od życia należy! Bądź po mnie o 20:00!- kiedy się rozłączyła zaśmiałam się sama do siebie. Wiedziałam, że na nią mogę liczyć. Sharon była tą, której nie koniecznie chciałam radzić się w sprawach sercowych, natomiast wiedziałam, że do niej mogłam zadzwonić o 3 w nocy z propozycją bitwy w kisielu i nie usłyszałabym odmowy. Sharon jest zwariowana, więc wiedziałam, że tego wieczoru odbije sobie wszystkie krzywdy dzisiejszego dnia. Obiecałam sobie nie myśleć tej nocy o tym idiocie, który był przecież zajęty dopieszczaniem swojego samochodu. I szczerze, zupełnie zapomniałam, że powinnam przecież położyć się spać po dobranocce, bo jedno spóźnienie oznaczało zwolnienie z pracy. Z uśmiechem na twarzy i wizją wspaniałego wieczoru na mieście zabrałam się za przeglądanie internetowego katalogu z nową kolekcją szpilek.
_________________________________________
PRZEPRASZAM. Ogromnie przepraszam za tak długą nieobecność, ale w moim życiu naprawdę wiele się przez ostatni czas działo i musiałam to wszystko sama poukładać, zanim zdecydowałam się wrócić do życia. Od teraz natomiast OBIECUJĘ, że takiej przerwy już nie będzie.
Mam kilka pomysł na drobne zawirowania w życiu Kate, więc będzie się działo!
Zastanawiam się tylko nad formą. Wolicie takie krótkie rozdziały, ale częściej (co tydzień) czy dłuższe ale pisane rzadziej (dwa w miesiącu) ?
Przypominam również o twitterze bloga TUTAJ . Tam wszelkie nowości, pytania, uwagi, ogłoszenia i co tylko chcecie. :)
Czekałam, czekałam i w końcu się doczekałam ;)
OdpowiedzUsuńRozdział na prawdę fajny i już nie mogę się doczekać następnego. Co do twojego pytania to wolę takie krótkie rozdziały, bo chyba nie wytrzymam czekać tak długo ;p
Czekam na następny rozdział :)
wiesz.. trudne pytanie.. ;d ale wolę chyba takie krótsze, a częściej. Kocham ten blog ^^ Tylko proszę, nie wywalaj Kate z pracy.. chociaż... będzie ciekawie! :D I tak chyba każdy się może domyśleć, że albo się jutro nie pojawi w pracy, albo.. no spóźni się z godzinę xD Mam nadzieję, że dodasz, np. jutro kolejny, bo minął już tydzień ;) Kocham *-*
OdpowiedzUsuńNowy rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu. Może jutro? :)
OdpowiedzUsuńohhhh...świeetny..warto było czekac..;)ciekawe co bedzie dalej, musze nadrobic zaległosci ;D
OdpowiedzUsuń~~~
Pozdrawiam ;D