sobota, 4 sierpnia 2012

7.


Przeklęłam w myślach po raz kolejny dzień, w którym zgodziłam się grać przed rodzicami Matta jego dziewczynę. Nie chodziło o to, że nie potrafiłam bo to akurat nie sprawiało mi wielkiego problemu, przecież pracowałam w telewizji. Poza tym w dzisiejszych czasach każdy jest aktorem tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę prawda? Bez przerwy odgrywamy jakieś role czy tego chcemy czy nie. Moim problemem było to, że nie wiedziałam jak się ubrać! Skoro Matt Finch miał już dostąpić tego zaszczytu bycia „moim” przez te kilka godzin, chciałam wyglądać na tyle dobrze,  żeby on mógł żałować, że tylko udajemy. Rozpaczliwie przerzucałam kolejne partie ciuchów, które z wielkim rozmachem zdążyłam już dawno wyrzucić z szafy prosto na podłogę i pogrążałam się w smutku.
Zdecydowanie ostatnio bardzo sobie odpuściłam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam za zakupach, u fryzjera, kosmetyczki… Westchnęłam głęboko opadając ze zrezygnowaniem na fotel. Moje życie bardzo się zmieniło. Wiedziałam, że zmiany są nieuniknione jednak nie chciałam, żeby moje odbywały się tym kosztem. Ostatnio zbyt wiele uwagi poświęcałam myśleniu o facetach pojawiających się w moim życiu a zdecydowanie zbyt mało myślałam o sobie.
Nie pamiętam kiedy zamknęłam oczy, ale doskonale pamiętam kiedy je otworzyłam. Dochodziła 14 co wprawiło mnie w jeszcze większą panikę. Właśnie o tej godzinie miał po mnie przyjechać Matt, przed obiadem mieliśmy uzgodnić wszystkie szczegóły dotyczące naszej rzekomo wspólnej przeszłości. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Najwyraźniej musiałam zasnąć z rozpaczy nad moją garderobą, która w tej chwili porozrzucana była po całej powierzchni pokoju.
                                                               ***
Chyba nie muszę mówić, jak bardzo musiałam się nasłuchać kiedy Matt zastał mnie w totalnej rozsypce nad moimi ciuchami podczas gdy już mieliśmy wychodzić? W ogóle mi nie pomógł więc moja złość względem tego faceta ani trochę nie zmalała. Wypomnę mu to prędzej czy później. Siedziałam teraz przy stole w jego salonie, który teoretycznie miał być naszym salonem, jadłam sałatkę, którą teoretycznie sama miałam przygotować a w rzeczywistości jednak Matt kupił ją w pobliskim supermarkecie i posyłałam milutkie uśmiechy do jego rodziców. Wszystko szło nawet znośnie. Rodzinną sielankę przerwał dźwięk mojego telefonu dochodzący z kuchni. Przeprosiłam więc państwa Finch i dopadłam mój telefon wygrywający żałosną melodyjkę, którą od dłuższego już czasu miałam w planach zmienić. Na wyświetlaczu pojawił się numer mojej mamy. Westchnęłam głośno i wcisnęłam zieloną słuchawkę, naprawdę nie chciało mi się z nią wdawać w żadne dyskusje dotyczące mojego życia bo byłam pewna, że dzwoniła właśnie w tym celu.
-Mamo, nie mogę rozmawiać jestem w banku. Oddzwonię później.
Powiedziałam szeptem i jak gdyby nigdy nic rozłączyłam się odkładając telefon. Nie czułam żadnych wyrzutów sumienia bo nie uważałam tego za kłamstwo. Z moją mamą czasem po prostu nie da się rozmawiać inaczej. Wyjęłam z torebki lusterko i przejrzałam się w nim przeczesując dłonią pojedyncze kosmyki włosów. Muszę przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle jak na tak błyskawiczne przygotowanie. W tej samej chwili do kuchni wszedł Matt.
-Ładnie wyglądasz, nie musisz poprawiać już niczego. – uśmiechnął się w ten głupkowaty sposób, który zazwyczaj uważałam za interesujący, niekoniecznie jednak wtedy kiedy za ścianą byli jego rodzice.
-Daruj sobie, wyglądałabym lepiej gdybyś dał mi to wszystko dopracować jak chciałam.
-Umawialiśmy się na 14, gdybym miał na Ciebie czekać to pewnie nadal bylibyśmy w twoim salonie zawaleni stertą ubrań. –specyficzny rodzaj uśmiechu nadal nie schodził z jego twarzy. Już miałam odpowiedzieć mu coś równie głupiego, kiedy do kuchni weszła jego matka. Matt momentalnie objął mnie w pasie przyciągając do siebie co pewnie w jego podświadomości miało być dla mnie znakiem, że przenosimy nasze przedstawienie na poziom wyżej.
-Matt, tata prosił żebyś pomógł mu ustawić dzwonek w komórce, wiesz jak to z nim jest… Kupił sobie wypasiony sprzęt z którego i tak nie potrafi korzystać.- Pani Finch westchnęła głęboko uśmiechając się przyjaźnie w naszą stronę. Odwzajemniłam jej uśmiech po czym odprowadziłam wzrokiem Matta w kierunku drzwi. Wiedziałam, że ta historyjka o telefonie jest tylko pretekstem do tego, żebyśmy zostały same w kuchni. Sama nie wiem, ale chyba zaczynałam się stresować, chociaż nie do końca wiedziałam dlaczego.
-Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy się dowiedziałam o was.-jego matka jest dosyć bezpośrednią osobą, muszę przyznać, że szybko przeszła do sedna.- Mój syn jest typem buntownika, nie lubi przyznawać się do swoich uczuć. Bałam się, że nie znajdzie tu osoby, która zniesie te jego dziecinne zagrywki i nauczy go mówić o uczuciach, a nie tylko je okazywać… W wątpliwy sposób.-Spojrzała na mnie w taki sposób, że miałam wrażenie jak by Matt opowiadał jej o każdym naszym przygodnym spotkaniu w łóżku! Poczułam jak moja twarz robi się czerwona. Chyba to zauważyła, bo poklepała mnie przyjaźnie po ramieniu uśmiechając się wesoło-Jestem jego matką, po prostu go znam. Ale cieszę się, że znalazł sobie tak odpowiedzialną dziewczynę, która nauczy go trochę pokory.
-Nasz związek jest dosyć specyficzny, często się uzupełniamy i wie pani… Nasze relacje próbujemy tworzyć na jak bardziej przyjacielskim gruncie.- Nie wiedziałam co mam mówić, więc mówiłam co mi ślina na język przyniesie.
-Rozumiem, dzisiaj są inne czasy, dzisiaj się żyje inaczej. Chcę tylko żebyś wiedziała Kate, że mój syn nie ma łatwego charakteru, a ja znam go już trochę lat i widzę, że naprawdę mu na Tobie zależy. Matki nie oszuka, wiem w co gracie.-Pani Finch zaśmiała się pod nosem i wyszła z kuchni. Wiedziałam, że to co powiedziała nie będzie mi dawało spokoju przez dłuższy czas ale wyszłam za nią.
***
-Będziemy się zbierać kochani. Dziękujemy za obiad, jesteście cudowni. Następnym razem zapraszamy do nas.-Rodzice Matta wyściskali mnie i wycałowali na pożegnanie a my jak przykładna para roku odprowadziliśmy ich do drzwi i pomachaliśmy kiedy wsiadali do taksówki. Ideał rodziny z filmów familijnych, które nałogowa oglądała moja matka, przez co tak właśnie wyobrażało sobie moje życie. Żeby tylko na wyobrażaniu się skończyło… Ona próbowała dokładnie tak zaaranżować to  moje życie. W ciszy weszliśmy do domu i usiedliśmy na kanapie. Przez moment po prostu milczeliśmy, analizując ostatnie kilka godzin. Spojrzałam na Matta a ten uśmiechnął się triumfalnie.
-Udało nam się, teraz mam spokój na następne kilka miesięcy.
-Co zrobisz za te kilka miesięcy?
-Zadzwonię do Ciebie.-parsknęłam śmiechem, typowe dla tego faceta. Właściwie wiedziałam, że taka będzie jego odpowiedź.
-Skąd ta pewność, że się zgodzę? Może będę kogoś miała?
-Wtedy powiem rodzicom, że okazałaś się być zimną i nie czułą suką, która zdradzała mnie przez cały czas a teraz to do mnie dotarło. I że żyjesz szczęśliwie w swoim nowym nowym związku a ja umieram z tęsknoty. Proste, panienko Carvantes?
-Naprawdę, panie Finch? Naprawdę uważa mnie pan za zimną i nie czułą? –Spojrzałam mu prosto w oczy, bo wiedziałam jak to na niego działa. Starałam się dostrzec w nich chociaż odrobinę tego, o czym mówiła jego matka. Chciałam zauważyć, że mu zależy. Że nie tylko pożąda.
-Tylko wtedy, kiedy nie zmienia się panienka w gorącą kochankę- W momencie, kiedy jego dłoń znalazła się na moim policzku przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który on najwyraźniej wyczuł, bo w jednej sekundzie jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Nie odrywałam wzroku od jego oczu, tak bardzo chciałam zobaczyć tam coś więcej niż to co zazwyczaj. Być może to tylko moje złudzenie wywołane tą chwilą, ale miałam wrażenie, że jemu rzeczywiście zależało. Pocałował mnie, a ja niewiele się zastanawiając odwzajemniłam jego pocałunek, który wydawał mi się być nieco inny niż te, którymi zazwyczaj przelotnie mnie obdarzał w sytuacjach, w których traciliśmy kontrole.
-Matt, twoja mama wie…- wyszeptałam mu do ucha między pocałunkami. Chciałam z nim porozmawiać, bo wiedziałam, że właśnie teraz jest do tego idealna okazja, wiedziałam, że pod wpływem tego nastroju mógł powiedzieć mi więcej niż zazwyczaj.- Ona wie, że udawaliśmy.
-Powiedziałaś jej?- wciąż był zajęty moim ciałem na tyle, żeby nie przejąć się za bardzo tą informacją.
-Ona wszystko wie. Zna Cię, to twoja matka. –Wciąż odwzajemniałam każdy jego pojedynczy pocałunek. –Powiedziała mi wszystko.
To najwyraźniej już zrobiło na nim wrażenie, bo jego ręce, które kilka sekund temu zdjęły ze mnie bluzkę i już dążyły do zapięcia od mojego stanika zatrzymały się w połowie drogi moich pleców. Matt podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. Zrobił to pierwszy raz od kiedy pamiętam. Jego wzrok był pełen pożądania co było jak najbardziej zrozumiałe w tej chwili, ale zobaczyłam tam też coś, co przypominało mi wstyd, chociaż nie byłam tego do końca pewna. Wyglądało to tak, jakby on wstydził się swojego uczucia.
-Powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi? –spojrzałam na niego prosząco a on podniósł się, usiadł i westchnął głęboko. Poszłam w jego ślady i również usiadłam, zakładając jednocześnie z powrotem swoją bluzkę, bo czułam, że doszliśmy do momentu, do którego przez całą tą akcję dążyłam. Matt zaczął zapinać guziki swojej koszuli, które jeszcze przed chwilą ja w akcie desperacji usiłowałam pokonać.
-Kate, to nie jest dla mnie łatwe, ale wiem, że jesteś dziewczyną… kobietą – poprawił się i uśmiechnął delikatnie w moją stronę.- a wy uwielbiacie rozmawiać o takich rzeczach.
Nie przerywałam mu, chociaż miałam ochotę skakać z radości. Udało mi się doprowadzić Matta do zwierzeń!
-Co nas właściwie łączyło do tej pory?- spojrzał na mnie pytająco.
-Praca, marka telefonu, sieć operatora, ulubiony film i rasa psa, poza tym oboje lubimy koty i oboje nie potrafimy obsługiwać punktu ksero w biurze.- wymieniałam wszystko co tylko przychodziło mi do głowy.
-Seks.
-To też.
Milczenie, dosyć niezręczne, przynajmniej dla mnie trwało dłuższą chwilę. Zdążyłam już pogrążyć się w marzeniach, dotyczących dalekiej przyszłości kiedy z letargu wyrwało mnie chrząknięcie Matta.
-Czym on do tej pory był dla Ciebie?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nasza rozmowa zaczynała toczyć się w dziwnie nie pasującym kierunku. Mieliśmy przecież mówić o uczuciu, którego Matt nie potrafi okazywać. Przynajmniej według tego, co mówiła mi jego matka. Tymczasem ja niczym na spowiedzi miałam mu teraz opowiadać czym dla mnie jest, a raczej jak sam się wyraził był seks.
-Z Tobą? Chyba głównie chodziło o rozrywkę.
-A z kimś innym?
Tom. Momentalnie pojawił się w mojej głowie obraz mojego pierwszego chłopaka, który koniec końców potraktował mnie jak szmatę, ale muszę przyznać że przed tym incydentem kiedy to poleciał na nienaturalnej wielkości cycki tej idiotki z równoległej klasy mieliśmy razem bardzo miłe życie.
-Mój były chłopak mówił, że to dowód miłości. Dla mnie to była możliwość bycia z kimś wyjątkowym w tak wyjątkowo bliski sposób. Miłość sama w sobie to pojęcie dosyć trudne do zdefiniowania, dlatego to było dla mnie taką… wersją demo uczucia, o którym istnieniu wiem, ale którego w żaden inny sposób nie mogę wyrazić i obdarować go nim tak bardzo jak bym chciała.
Wspominanie uczuć, które były we mnie razem ze wspomnieniem Toma nie należało do niczego przyjemnego i nie potrafiłam, a może nawet nie chciałam tego ukrywać. Matt najwyraźniej zauważył smutek, który momentalnie pojawił się na mojej twarzy bo chwycił mnie za rękę co miało dodać mi trochę otuchy i poświadczyć jego obecność w tym pokoju jak i zapewne w moim życiu, bo nie mogłam zaprzeczyć, że grał w nim dosyć intrygującą rolę.
-Widzisz, tu pojawia się problem. Ja też się świetnie bawiłem, dopóki za którymś razem nie zrozumiałem, że pragnę czegoś więcej niż tylko Twojego ciała, Kate. –słuchałam uważnie jego słów nie odrywając wzroku od naszych dłoni. Przyznam, że z każdym słowem robiło mi się cieplej na sercu. Uczucie słońca, ponownie wschodzącego w naszym życiu po długiej zimie jest czymś niesamowitym.- Z reguły nie mówię o tym co czuję, dlatego czasem zachowuje się jak kretyn, próbując sprawić, żebyś odwaliła tę brudną robotę za mnie i zaczęła się w końcu czegoś domyślać ale cóż.. przyznam, dosyć opornie Ci to wychodziło.
Zaśmiałam się pod nosem i szturchnęłam go lekko w ramie.
-Jesteś facetem. To ty jesteś tu od brudnej roboty. Więc przejdź już proszę do rzeczy, bo zaczyna robić się późno. –Przypomniałam sobie, że miałam odzwonić do mojej matki, której kilka ładnych godzin temu wcisnęłam ten tani kit z wizytą w banku.
-Kate, nie chcę Ci niczego obiecywać, nie chcę Cię o nic prosić, chciałbym tylko, żebyśmy zaczęli razem coś nowego. Wyjątkowego. Coś, co zbudowalibyśmy na zupełnie nowym gruncie. Razem.
Spojrzałam na niego, a mój wzrok był pełen skrajnych emocji. Przerażenia, zaskoczenia, radości i cóż… Nie będę nikogo oszukiwać, być może było i w nim trochę miłości. Kiedy spojrzałam w oczy Matta zauważyłam zupełnie to samo. Widziałam w  nich swoje odbicie, widziałam ten charakterystyczny błysk, którego jego oczy zawsze były pełne ale widziałam też to, co zawsze chciałam w nich dostrzec. Widziałam w jego oczach trochę miłości. Tej, której część, wersję demo na tyle, na ile byłam w stanie  chciałam mu teraz przekazać. Pocałowałam go długo i namiętnie a on odwzajemnił mój pocałunek wkładając w to dużo uczucia, które tak wyraźnie czułam. Miałam nieodparte wrażenie, że dzieje się to po raz pierwszy, tak wyraźnie czułam różnicę w każdym jego pocałunku i dotyku. Nie mówiliśmy już nic. Moja odpowiedź nie musiała składać się z słów. Wiedziałam, że on doskonale rozumiał to, co chciałam powiedzieć przez każdy mój gest bo sam robił to samo. Poczułam jak bierze mnie w swoje silne ramiona i nie przestając całować zanosi do sypialni.
-Bądźmy dziś wyjątkowi…- wyszeptałam mu do ucha między pełnymi uczucia pocałunkami z chwilą kiedy położył mnie na łóżku.
-Bądźmy wyjątkowi nie tylko dzisiaj, Kate.- Uśmiechnął się ciepło, kątem oka zauważyłam jak zamyka drzwi od sypialni  i zdejmuje swoją koszulę, której guziki tym razem nie stanowiły dla mnie żadnego problemu.

1 komentarz: