Od kilku godzin siedziałam przy stole z Markiem dyskutując zawzięcie o wielu problemach świata, zręcznie jednak pomijając tematy problemów naszych własnych. Dopijałam właśnie trzecią lampkę czerwonego wina, które mój sąsiad przyniósł ze sobą. Mark siedział po drugiej stronie stołu i właśnie puentował swoją historię o głodzie w Afryce kiedy ja odstawiłam puste już naczynie i oparłam się wygodnie o poduszkę za moimi plecami.
-Wiesz, że ta kolacja to nie był mój pomysł prawda? -zapytał nagle urywając poprzedni temat. Zaśmiałam się.
-Daj spokój, moja matka jest nieprzewidywalna. Chciałabym tylko, żebyś następnym razem się nie zgadzał, przecież masz swoje życie! -Mark uśmiechnął się słabo i utkwił wzrok w resztach sałatki. Momentalnie w powietrzu dało się wyczuć ciężką atmosferę. Westchnęłam i usiadłam obok niego. -Co jest?
-Nic. I właśnie to jest problem, Kate. W moim życiu nie dzieje się zupełnie nic.
-No wiesz... w pewnym sensie Ci tego zazdroszczę u mnie dzieje się cholernie dużo że już czasem nie daje rady, wiesz że ja nie wiem jaki dziś dzień tygodnia?
-Jest wtorek. -Spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłam pustkę i zdałam sobie sprawę, że już lepiej zrobiłabym gdybym milczała.
-Jesteś za dobry. Wbrew pozorom nikt dzisiaj nie szuka ideałów. Mark, kiedy ostatni raz złamałeś dziewczynie serce? Kiedy byłeś na imprezie? Kiedy przesadziłeś z alkoholem? Wdałeś się w jakąś bójkę? -Mark wzruszył ramieniem z rezygnacją.
-To nie do końca jest mój świat.
-Mark! Nikt się Ciebie nie będzie pytał jaki jest twój świat ani w czym czujesz się dobrze! Liczy się tylko jeden świat, ten który kreuje większość. Ja wiem, że nie jest łatwo być w mniejszości ale... Musisz się dostosować.
-Sugerujesz że powinienem w piątek iść do klubu, napić się, pobić się z ochroniarzem, zaliczyć jakąś panienkę i nie odezwać się do niej następnego dnia? Imponuje Ci takie życie?
-Ja nic nie sugeruje, to twoje życie i ty o nim decydujesz. Ja tylko mówię jak jest. Weź się po prostu w garść bo w przeciwnym razie jedyną kobietą jaka będzie tobą zainteresowana wciąż pozostanie moja matka! -Mark podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku wyjścia.
- Późno już więc lepiej pójdę. Trzymaj się.
Zdenerwował mnie, ten facet nawet nie potrafił się porządnie kłócić. W ramach protestu postanowiłam nie odprowadzać go do drzwi. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Matta. Było dopiero około północy więc miałam nadzieję, że nie będzie jeszcze spał. Chciałam usłyszeć jego głos... zaśmiałam się po tej refleksji i natychmiast ją cofnęłam. Zbyt długo przebywałam w towarzystwie mojego wyidealizowanego sąsiada i zaczynałam się robić taka jak on... Matt odebrał połączenie po kilku sygnałach.
-Nie miałaś bawić się dzisiaj z dziewczynami?
-Właśnie wyszły, zdążyłyśmy już przegadać chyba wszystkie tematy.
-Nie chcę wiedzieć co mówiłyście o mnie...
-I tak bym Ci nie powiedziała. Co robisz?
-eemmm... no...jest już późno, za chwilę idę spać.
-Brzmisz jakbyś był na dworze....
-Tak.... jestem. Chciałem się trochę przewietrzyć przed snem. Muszę kończyć Kate, widzimy się rano w pracy. Dobranoc.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo chłopak rozłączył się błyskawicznie. Postanowiłam nie doszukiwać się niczego złego w tym fakcie. Matt był moim facetem i musiałam mu zaufać.
Po kilkunastu minutach leżałam już w swoim łóżku ale pewna myśl wciąż nie dawała mi spać. Byłam zła na Marka. Nieporadność tego faceta coraz bardziej działała mi na nerwy. Jeśli ja nie brałabym spraw w swoje ręce pewnie byłabym dzisiaj w takim samym tyle jak on. Denerwowało mnie to, że nie potrafiłam przetłumaczyć mu co powinien zrobić. Z jednej strony koleś jest smutny ale jak podtyka mu się pod nos recepte na ten smutek to on automatycznie ją odrzuca. Przez myśl przeszło mi nawet, że może mój sąsiad wcale nie czeka na kobietę... Zaśmiałam się sama do siebie wyobrażając sobie reakcję mojej matki na to, że jej wymarzony zięć jest gejem.
-Kate, nie powinnaś przejmować się innymi ludźmi. Masz swoje życie. Dobrego faceta i pracę dzięki której twój były w końcu niebawem doceni to, co stracił. -Wypowiedziałam do siebie te słowa na głos. Czasami prowadzenie takiego monologu pomagało mi znosić trudne sytuacje. Wzięłam komórkę i przed snem postanowiłam wysłać jeszcze dwa smsy:
Do: Mark
Weź życie we własne ręce a wszystko
się ułoży. Dobranoc!
Do: Matthew
Dobrze, że jesteś.
Śpij dobrze, kochany.
Wyłączyłam telefon w razie gdyby któryś z nich postanowił odpowiedzieć i zgasiłam lampkę palącą się przy łóżku. Pomijając mojego sąsiada i wymuszoną na mnie kolację z polecenia mojej dobrotliwej matki, mogłam zaryzykować stwierdzenie, że jestem szczęśliwa. I to uczucie zawdzięczałam tylko sobie oraz temu, że potrafiłam walczyć o swoje. Z Mattem wcale nie będzie łatwo i byłam tego świadoma, znałam go już jakiś czas. Ale mimo wszystko wiedziałam, że jeśli wszystko będę dobrze rozgrywać on da mi jeszcze większe szczęście.
_________________________________________________________________________
Trochę długa przerwa znowu ale miałam bardzo zapracowany tydzień...
Studia to jednak nie tylko imprezy :D
Matt ja oklamal ? Ciekawe w co on sie bawi :/ czuje ze cos ukrywa. Wazne, ze napisalas :) rozumiem wszystko :) medicatus_hope
OdpowiedzUsuńŚmiem sądzić, że Matt wcale nie wyszedł się przewietrzyć. No cóż, w końcu szczęście głównej bohaterki nie może trwać zbyt długo :D Zresztą, nie ukrywam, lubię zawirowania. Dla Marka tworzy mi się w głowie zbyt dużo scenariuszy, więc lepiej pozostawię go bez komentarza.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! :) x
/ forbidden-feeling & waytofindeachother
Hej nie mogę się doczekać nn :) Może możesz zdradzić kiedy dodasz :)
OdpowiedzUsuńHej może zdradzisz kiedy nn? :)
Usuń