sobota, 19 października 2013

10.

Od kilku godzin siedziałam przy stole z Markiem dyskutując zawzięcie o wielu problemach świata, zręcznie jednak pomijając tematy problemów naszych własnych. Dopijałam właśnie trzecią lampkę czerwonego wina, które mój sąsiad przyniósł ze sobą. Mark siedział po drugiej stronie stołu i właśnie puentował swoją historię o głodzie w Afryce kiedy ja odstawiłam puste już naczynie i oparłam się wygodnie o poduszkę za moimi plecami.
-Wiesz, że ta kolacja to nie był mój pomysł prawda? -zapytał nagle urywając poprzedni temat. Zaśmiałam się.
-Daj spokój, moja matka jest nieprzewidywalna. Chciałabym tylko, żebyś następnym razem się nie zgadzał, przecież masz swoje życie! -Mark uśmiechnął się słabo i utkwił wzrok w resztach sałatki. Momentalnie w powietrzu dało się wyczuć ciężką atmosferę. Westchnęłam i usiadłam obok niego. -Co jest?
-Nic. I właśnie to jest problem, Kate. W moim życiu nie dzieje się zupełnie nic.
-No wiesz... w pewnym sensie Ci tego zazdroszczę u mnie dzieje się cholernie dużo że już czasem nie daje rady, wiesz że ja nie wiem jaki dziś dzień tygodnia?
-Jest wtorek. -Spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłam pustkę i zdałam sobie sprawę, że już lepiej zrobiłabym gdybym milczała.
-Jesteś za dobry. Wbrew pozorom nikt dzisiaj nie szuka ideałów. Mark, kiedy ostatni raz złamałeś dziewczynie serce? Kiedy byłeś na imprezie? Kiedy przesadziłeś z alkoholem? Wdałeś się w jakąś bójkę? -Mark wzruszył ramieniem z rezygnacją.
-To nie do końca jest mój świat.
-Mark! Nikt się Ciebie nie będzie pytał jaki jest twój świat ani w czym czujesz się dobrze! Liczy się tylko jeden świat, ten który kreuje większość. Ja wiem, że nie jest łatwo być w mniejszości ale... Musisz się dostosować.
-Sugerujesz że powinienem w piątek iść do klubu, napić się, pobić się z ochroniarzem, zaliczyć jakąś panienkę i nie odezwać się do niej następnego dnia? Imponuje Ci takie życie?
-Ja nic nie sugeruje, to twoje życie i ty o nim decydujesz. Ja tylko mówię jak jest. Weź się po prostu w garść bo w przeciwnym razie jedyną kobietą jaka będzie tobą zainteresowana wciąż pozostanie moja matka! -Mark podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku wyjścia.
- Późno już więc lepiej pójdę. Trzymaj się.
Zdenerwował mnie, ten facet nawet nie potrafił się porządnie kłócić. W ramach protestu postanowiłam nie odprowadzać go do drzwi. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Matta. Było dopiero około północy więc miałam nadzieję, że nie będzie jeszcze spał. Chciałam usłyszeć jego głos... zaśmiałam się po tej refleksji i natychmiast ją cofnęłam. Zbyt długo przebywałam w towarzystwie mojego wyidealizowanego sąsiada i zaczynałam się robić taka jak on... Matt odebrał połączenie po kilku sygnałach.
-Nie miałaś bawić się dzisiaj z dziewczynami?
-Właśnie wyszły, zdążyłyśmy już przegadać chyba wszystkie tematy.
-Nie chcę wiedzieć co mówiłyście o mnie...
-I tak bym Ci nie powiedziała. Co robisz?
-eemmm... no...jest już późno, za chwilę idę spać.
-Brzmisz jakbyś był na dworze....
-Tak.... jestem. Chciałem się trochę przewietrzyć przed snem. Muszę kończyć Kate, widzimy się rano w pracy. Dobranoc.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo chłopak rozłączył się błyskawicznie. Postanowiłam nie doszukiwać się niczego złego w tym fakcie. Matt był moim facetem i musiałam mu zaufać.
Po kilkunastu minutach leżałam już w swoim łóżku ale pewna myśl wciąż nie dawała mi spać. Byłam zła na Marka. Nieporadność tego faceta coraz bardziej działała mi na nerwy. Jeśli ja nie brałabym spraw w swoje ręce pewnie byłabym dzisiaj w takim samym tyle jak on. Denerwowało mnie to, że nie potrafiłam przetłumaczyć mu co powinien zrobić. Z jednej strony koleś jest smutny ale jak podtyka mu się pod nos recepte na ten smutek to on automatycznie ją odrzuca. Przez myśl przeszło mi nawet, że może mój sąsiad wcale nie czeka na kobietę... Zaśmiałam się sama do siebie wyobrażając sobie reakcję mojej matki na to, że jej wymarzony zięć jest gejem.
-Kate, nie powinnaś przejmować się innymi ludźmi. Masz swoje życie. Dobrego faceta i pracę dzięki której twój były w końcu niebawem doceni to, co stracił. -Wypowiedziałam do siebie te słowa na głos. Czasami prowadzenie takiego monologu pomagało mi znosić trudne sytuacje. Wzięłam komórkę i przed snem postanowiłam wysłać jeszcze dwa smsy:

Do: Mark
Weź życie we własne ręce a wszystko
się ułoży. Dobranoc!

Do: Matthew
Dobrze, że jesteś.
Śpij dobrze, kochany.

Wyłączyłam telefon w razie gdyby któryś z nich postanowił odpowiedzieć i zgasiłam lampkę palącą się przy łóżku. Pomijając mojego sąsiada i wymuszoną na mnie kolację z polecenia mojej dobrotliwej matki, mogłam zaryzykować stwierdzenie, że jestem szczęśliwa. I to uczucie zawdzięczałam tylko sobie oraz temu, że potrafiłam walczyć o swoje. Z Mattem wcale nie będzie łatwo i byłam tego świadoma, znałam go już jakiś czas. Ale mimo wszystko wiedziałam, że jeśli wszystko będę dobrze rozgrywać on da mi jeszcze większe szczęście.


_________________________________________________________________________
Trochę długa przerwa znowu ale miałam bardzo zapracowany tydzień...
Studia to jednak nie tylko imprezy :D

czwartek, 10 października 2013

9.

Wczorajszego wieczora wyjaśniliśmy sobie z Mattem chyba wszystko, co nas do tej pory w jakikolwiek sposób frustrowało w naszych relacjach. Rozmawialiśmy długo i szczerze. Chyba po raz pierwszy w życiu poczułam się tak dorosła, naprawdę nigdy wcześniej nie miałam okazji prowadzić takich rozmów. No, może poza tą rekrutacyjną, dzięki której dostałam pracę w telewizji. Chociaż siedzę tam już pół roku moja twarz nadal nie jest znana, a jeśli ktokolwiek ją kojarzy to jedynie z marnym reportażem o zanieczyszczeniach rzek lub sprawą protestujących feministek. Tymczasem mi marzyła się wielka kariera, program śniadaniowy oraz zaproszenie do jakiegoś tanecznego show tylko dlatego, żeby moje nazwisko podniosło im oglądalność. Przypomniałam sobie jak jakiś czas temu Kevin opowiadał i o planach mojego szefa. Koleżanka odeszła na macierzyńskie więc szykował się awans. Ciekawe czy Spencer jeszcze o mnie pamięta. Spojrzałam na zegarek i powoli zwlekłam się z łóżka. Wyjątkowo obudziłam się przed budzikiem więc miałam czas na takie rozmyślenia. Matt po naszej rozmowie wrócił wczoraj do domu, podobno miał jeszcze coś do załatwienia rano w drodze do pracy i musiał zabrać z domu jakieś dokumenty... Zaparzyłam sobie kawę i rozejrzałam się dookoła. Bałagan w mojej głowie zaczynał się powoli układać więc teraz chyba pora na posprzątanie tego, który wytworzył się w moim mieszkaniu... Na samą myśl o sprzątaniu przeszły mnie ciarki, nienawidziłam tego typu prac. Zawsze zajmowała się tym moja mama... właśnie. Kolejny dzień zwlekam z oddzwonieniem do niej. Spoglądam na zegarek i stwierdzam że mogę sobie pozwolić na krótką rozmowę. Wybieram numer i czekam aż odezwie się znajomy głos.
-O proszę, kochana córeczka przypomniała sobie nagle, że ma matkę?-muszę przyznać, że mama jest szybka bo odebrała już po drugim sygnale.
-Przeprasza mamo, mam ostatnio dużo pracy i naprawdę zapomniałam, że miałam oddzwonić...-to nie było do końca kłamstwo, przecież trochę też pracowałam...
-Tak też myślałam, dlatego zadzwoniłam wczoraj do tego milutkiego sąsiada i poprosiłam go, żeby wpadł do ciebie dzisiaj wieczorem, żebyś mogła trochę odpocząć.
-Mamo! Nie potrzebuję niańki!-byłam zła. Naprawdę lubię Marka, ale sposób w jaki moja matka próbuje nas zeswatać zaczynał mnie irytować. Poza tym nie muszę chyba wspominać, że miałam ochotę spędzić ten wieczór z kim innym...
-Tu nie chodzi o to, że potrzebujesz niańki, Kate. Po prostu przykro mi że nie mogę mieszkać bliżej dlatego zadzwoniłam do Marka, żeby dotrzymał Ci towarzystwa zamiast mnie w ten jeden wieczór. Martwię się że się przepracujesz kochanie, wiem jaki w tej branży panuje wyścig szczurów.-kiedy matka wspomniała o mojej pracy spojrzałam na zegarek.
-Przepraszam mamo, ale właśnie śpieszę się do pracy. Muszę kończyć.
Rozłączyłam się nim matka zdążyła złożyć jakikolwiek protest.

***

Po kilku minutach byłam już w telewizji. Punktualnie. Postanowiłam sobie, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o ten awans. Nie będę się spóźniać, będę uczciwie pracować, tworzyć nowe pomysły... Tak miało być. Uśmiechnęłam się serdecznie do operatora mijającego mnie w drzwiach windy i wcisnęłam przycisk siódmego piętra. Na dziewiątym mieści się studio skąd teraz pewnie nadają na żywo program śniadaniowy a na dziesiątym za godzinę wejdą wiadomości. Mam nadzieję być tam gdzieś już niedługo. Winda na moje siódme jedzie wystarczająco długo, żebym zdążyłą wyciągnąć z torebki czerwoną szminkę i pociągnąć ją usta przeglądając się w idealnie wyczyszczonym lustrze zamontowanym w kabinie windy.
Kiedy weszłam do biura Matt tradycyjnie nie oderwał wzroku od monitora.
-Godzina szczerości: grasz czy pracujesz?-zapytałam go podchodząc od razu do automatu z kawą. Chłopak spojrzał na mnie a na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
-Godzina szczerości: spędzasz dzisiejszy wieczór ze mną czy może ze mną?-zmierzył mnie wzrokiem i wstał od biurka żeby po kilku sekundach znaleźć się tuż za moimi plecami.
-Nie każ mi wybierać bo wybór jest zbyt trudny -delikatnie, zważając na to, że nie dawno pomalowałam usta, upiłam łyk kawy i obróciłam się w jego stronę.Naprawdę chciałabym spędzić z nim wieczór ale moja matka umówiła mnie z Markiem o czym Mattowi oczywiście nie powiem, nie mogę też odwołać spotkania z sąsiadem bo wtedy moja mama rozpęta mi trzecią wojnę światową a tego też bym nie chciała.
-Kate, mówię serio. Zjemy dzisiaj razem kolacje?
-Przepraszam Cię ale dzisiaj naprawdę nie mogę... Umówiłam się z Jess, nie widziałyśmy się sto lat i chciałyśmy trochę poplotkować wieczorem... -mogłam być z siebie dumna. To pierwszy dzień mojego oficjalnego związku z Mattem a ja już musiałam go oszukiwać. Dzięki mamo.
-Rozumiem.-uśmiechnął się lekko i pocałował mnie delikatnie, wiedziałam że jest mu trochę przykro.
-Przepraszam. Wynagrodzę Ci to jutro, jeśli tylko będziesz miał ochotę. -spojrzałam na niego lekko przygryzając dolną wargę. Matt mocno objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Nie prowokuj mnie...- w jednej chwili podniósł mnie w górę i posadził na biurku jednocześnie nie przestając mnie całować. Jego ręce wciąż błądziły po moim ciele a ja oddawałam się jego pocałunkom.
-Matt, jesteśmy w pracy...-wyszeptałam jednym tchem między jego gorącymi pocałunkami. Ta informacja chyba jednak nie zrobiła na nim wrażenia. Wrażenie zrobił na nas obojgu dźwięk otwieranych drzwi.
-No ładnie dzieciaki...-Na szczęście głos należał do naszego kolegi z biura obok. Mimo wszystko Matt momentalnie odskoczył ode mnie i wyraźnie speszony zaczął pośpiesznie zapinać guziki swojej koszuli. Ja również natychmiast zeszłam z biurka, poprawiłam spódnicę i przeczesałam palcami włosy. Zaśmiałam się patrząc jak Matt, ze śladami mojej czerwonej szminki oraz potarganymi włosami walczy z guzikami koszuli. Niewątpliwie gdyby do biura wszedł nasz szef... nie byłoby mi tak do śmiechu. Na szczęście John jest typem faceta, któremu wszystko jest obojętne i wzruszył tylko ramionami zastając nas w tej sytuacji.
-Jak już skończycie... To Spencer dał wam robotę. Macie opracować jakąś ramówkę na weekend. Przyłóżcie się bo to dobra robota i mogą z tego być jakieś korzyści.-John położył teczkę na biurku i bez zbędnych słów wyszedł zamykając za sobą drzwi. Matt spojrzał na mnie i oboje parsknęliśmy śmiechem. Wiedziałam, że zanim zasiądę do pracy czeka mnie jeszcze posprzątanie rozlanej kawy... No i przez tę sytuację zdążyłam już całkowicie zapomnieć, że okłamałam swojego faceta a za kilka godzin zamiast z nim usiądę do kolacji z moim aseksualnym sąsiadem. Mówiłam już jak kocham swoją matkę?

___________________________________________________
Sama nie byłam pewna czy kończyć teraz czy pisać dalej ale stwierdziłam, że tyle wystarczy a o tym co wydarzy się podczas kolacji z Markiem dowiecie się już w dziesiątym rozdziale :)
Dziękuję tym, którzy potrafili po tym roku przerwy wrócić tu i czytać (proszę jeśli uważacie że jestem godna polecajcie mnie na swoich blogach\stronach)
 Dawajcie znać w komentarzach jak wrażenia po rozdziale i do przeczytania wkrótce!


niedziela, 6 października 2013

8.

PRZEPRASZAM WAS ZA TO CZARNE TŁO ALE COŚ KLIKNĘŁAM I NIE UMIEM TEGO ZMIENIĆ. NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE JUŻ NORMALNY. :)


Śnieżnobiały sufit rozświetlony delikatnymi promieniami słońca. Taki widok ukazał mi się kiedy leniwie otworzyłam oczy po hmmm... wyczerpującej i długiej nocy spędzonej u Matta. Uśmiechnęłam się sama do siebie bo nie przypuszczałam, że kolacja z jego rodzicami zakończy się takimi wyznaniami z jego strony.

"Bądźmy wyjątkowi nie tylko dzisiaj, Kate"  jego słowa zwiastujące naszą przyszłość wciąż szumiały mi w głowie. Obróciłam się na bok pełna nadziei, że jak w tanich romansidłach z kiosku ujrzę teraz twarz mojego ukochanego pogrążonego w głębokim śnie. Zdziwiłam się jednak, bo obok mnie na łóżku nie było nikogo. Wtedy też dotarło do mnie że dzisiaj jest pieprzony poniedziałek a ja o godzinie 8 rano powinnam usiąść przed firmowym pieprzonym monitorem i wymyślać jakiś pieprzony reportaż który okazałby się dla mnie przepustką do telewizji śniadaniowej. Zerwałam się z łóżka i gorączkowo zaczęłam przeszukiwać pokój w poszukiwaniu mojej komórki. 6 nieodebranych połączeń od mamy zrobiło na mnie wrażenie i jeśli odkrycie, że dziś poniedziałek nie zrobiło na mnie wrażenia to informacja na ekranie telefonu zdecydowanie mnie obudziła. Zupełnie zapomniałam, że wczoraj obiecałam do niej oddzwonić. Cóż... Pozostało mi jedynie mieć nadzieję, że nie zgłosiła mojego zaginięcia na policje bo teraz nie mogłam do niej zadzwonić. Czas był nieubłagany. Była godzina 8:15 więc przy odrobinie szczęścia uda mi się zaliczyć tylko godzinkę spóźnienia.  Byłam pewna że zastanę Matta w kuchni który równie gorączkowo jak ja próbuje się ogarnąć ale tam czekała na mnie tylko kartka i klucze od mieszkania.
"Kate, zamknij mieszkanie. Widzimy się w pracy."
Wyczytałam tam lodowaty, służbowy ton. Zero czułości. I dlaczego mnie nie obudził skoro sam najwyraźniej do pracy zdążył? Przyznam, że było mi z tym dosyć dziwnie ale nie miałam za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, za godzinę się z nim zobaczę i, o ile mój szef nie urwie mi głowy za to spóźnienie, wszystko się wyjaśni
***

Punkt 9 przekroczyłam próg budynku telewizji. Na horyzoncie cisza, Spencer pewnie siedzi u siebie i rozmyśla nad ramówką. Zdejmuję szpilki i przemykam się do windy tuż obok drzwi jego gabinetu. W środku ubieram buty i pewnym krokiem wchodzę do służbowego pokoju gdzie mój współpracownik oraz, jak mi się wydawało, facet już ciężko pracował przed komputerem. Uśmiechnęłam się bo wiem, że w gruncie rzeczy Matt gra w tę głupią internetową grę zamiast myśleć nad sukcesem stacji.
-Czemu mnie nie obudziłeś? -podeszłam do niego od tyłu i położyłam dłonie na jego barkach. Na ekranie komputera ukazał się w tym samym czasie napis "Game Over".
-Budziłem Cię trzy razy. Spencera tu jeszcze nie było więc nikt nie zauważył twojego spóźnienia. -chłopak wstał lekko mnie przy tym odsuwając i udał się w kierunku automatu z kawą, który nasz szef postawił nam dla podniesienia naszej efektywności. Muszę przyznać, że jego ton rzeczywiście był dosyć oschły.
-Coś się stało?
-Dlaczego miałoby się  coś stać?-zapytał nie odwracając nawet wzroku od kawy.
-Matt.. -podeszłam do niego-Wczoraj było coś nie tak?-wydawało mi się, że był zadowolony ale wolałam się upewnić. Odwrócił się w moją stronę i westchną głęboko.
-Kate, jesteśmy w pracy. Jeśli chodzi o wczoraj... Byłaś świetna, jak zawsze. A teraz przepraszam ale praca czeka.-wyminął mnie i usiadł przy swoim biurku. Wszystko się we mnie zagotowało. Wczoraj deklarował mi chęć stworzenia normalnej relacji a dzisiaj...
-Matt proszę cię... Powiedz mi o co ci chodzi! Nie wierzę, że nagle tak bardzo zaczęła interesować cię ta cholerna praca! 
-Praca, praca, praca... Cieszę się że właśnie o niej rozmawiacie-do biura wszedł uśmiechnięty Spencer. Nie mógł wybrać sobie lepszego momentu. - Matthew, mógłbyś zrobić dokument o tych rajdowcach, którzy ścigają się na terenie byłego lotniska za miastem? Napisałeś ciekawy szkic tego reportażu i myślę, że warto dać temu szanse.
-Pewnie panie Spencer. Już się zbieram.-Matt zebrał się z miejsca i nawet na mnie nie patrząc wyszedł z pomieszczenia.
-Kate, jeśli chodzi o ciebie, nie dałaś mi dzisiaj żadnej propozycji...-Szef spojrzał na mnie a na jego twarz wstąpiła troska-wszystko w porządku?
-Niekoniecznie panie Spencer.
-Słabo wyglądasz, weź sobie może dzień wolny? Nie potrące ci tego z urlopu.

***
Siedziałam w salonie zasypana chusteczkami. Płakałam przez faceta. Który nawet chyba nie był moim facetem. Spencer dał mi dzień wolny a ja spędzam go na wylewaniu łez. Dzwonek do drzwi. Niechętnie idę otworzyć i w tym samym momencie przypominam sobie, że nadal nie oddzwoniłam do mamy. Miałam tylko nadzieję, że to nie ona.
Otworzyłam drzwi za którymi stał Matt. Uniosłam brew widząc go w progu mojego mieszkania.
-Kate, masz moje klucze prawda?
-Tak zaraz Ci je oddam. Wejdź. -nie czekając na jego odpowiedź weszłam w głąb mieszkania i zaczęłam przeszukiwać torebkę. Wtedy poczułam jak jego silne dłonie obejmują mnie w pasie. Momentalnie się wyprostowałam.
-Matt, co ty robisz...
-Przepraszam Cię Kate. Odgarnął moje włosy na jedną stronę ramienia i pocałował mnie w szyję. Przymknęłam oczy oddając się temu pocałunkowi.-To wszystko spadło na mnie... Nagle. Wiem, że nie potraktowałem Cię dzisiaj rano zbyt dobrze ale w mojej głowie dzieją się teraz różne rzeczy...-obróciłam się przodem do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Wydawało mi się, że mówi szczerze.
-Proszę. To twoje klucze. Teraz w mojej głowie dzieją się różne rzeczy. Przepraszam. -Wyswobodziłam się z jego uścisku i podeszłam do okna. Nie chciałam go stracić ale nie chciałam też, żeby traktował mnie jak zabawkę.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Nie wiem. Nie wiem Matt ja naprawdę nie wiem jak ja mam rozgryźć twój tok rozumowania, ja nie wiem w jakich kategoriach ty...-Nie dokończyłam, bo chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. Wszystkie moje lęki i niepewności odeszły wraz z kolejnymi jego pocałunkami. Zaczarował mnie.


____________________________________

PO ROKU PRZERWY postanowiłam, że chcę skończyć tę historie :D Mam nadzieję, że tak długi czas nie przekreśli wszystkiego i reanimacja tego bloga okaże się udana. PISZCIE do mnie w komentarzach, co sądzicie o zachowaniu Matta i co powinna zrobić Kate! Zaufać mu po raz kolejny? Czy nie dać się tak traktować? :D

sobota, 4 sierpnia 2012

7.


Przeklęłam w myślach po raz kolejny dzień, w którym zgodziłam się grać przed rodzicami Matta jego dziewczynę. Nie chodziło o to, że nie potrafiłam bo to akurat nie sprawiało mi wielkiego problemu, przecież pracowałam w telewizji. Poza tym w dzisiejszych czasach każdy jest aktorem tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę prawda? Bez przerwy odgrywamy jakieś role czy tego chcemy czy nie. Moim problemem było to, że nie wiedziałam jak się ubrać! Skoro Matt Finch miał już dostąpić tego zaszczytu bycia „moim” przez te kilka godzin, chciałam wyglądać na tyle dobrze,  żeby on mógł żałować, że tylko udajemy. Rozpaczliwie przerzucałam kolejne partie ciuchów, które z wielkim rozmachem zdążyłam już dawno wyrzucić z szafy prosto na podłogę i pogrążałam się w smutku.
Zdecydowanie ostatnio bardzo sobie odpuściłam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam za zakupach, u fryzjera, kosmetyczki… Westchnęłam głęboko opadając ze zrezygnowaniem na fotel. Moje życie bardzo się zmieniło. Wiedziałam, że zmiany są nieuniknione jednak nie chciałam, żeby moje odbywały się tym kosztem. Ostatnio zbyt wiele uwagi poświęcałam myśleniu o facetach pojawiających się w moim życiu a zdecydowanie zbyt mało myślałam o sobie.
Nie pamiętam kiedy zamknęłam oczy, ale doskonale pamiętam kiedy je otworzyłam. Dochodziła 14 co wprawiło mnie w jeszcze większą panikę. Właśnie o tej godzinie miał po mnie przyjechać Matt, przed obiadem mieliśmy uzgodnić wszystkie szczegóły dotyczące naszej rzekomo wspólnej przeszłości. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Najwyraźniej musiałam zasnąć z rozpaczy nad moją garderobą, która w tej chwili porozrzucana była po całej powierzchni pokoju.
                                                               ***
Chyba nie muszę mówić, jak bardzo musiałam się nasłuchać kiedy Matt zastał mnie w totalnej rozsypce nad moimi ciuchami podczas gdy już mieliśmy wychodzić? W ogóle mi nie pomógł więc moja złość względem tego faceta ani trochę nie zmalała. Wypomnę mu to prędzej czy później. Siedziałam teraz przy stole w jego salonie, który teoretycznie miał być naszym salonem, jadłam sałatkę, którą teoretycznie sama miałam przygotować a w rzeczywistości jednak Matt kupił ją w pobliskim supermarkecie i posyłałam milutkie uśmiechy do jego rodziców. Wszystko szło nawet znośnie. Rodzinną sielankę przerwał dźwięk mojego telefonu dochodzący z kuchni. Przeprosiłam więc państwa Finch i dopadłam mój telefon wygrywający żałosną melodyjkę, którą od dłuższego już czasu miałam w planach zmienić. Na wyświetlaczu pojawił się numer mojej mamy. Westchnęłam głośno i wcisnęłam zieloną słuchawkę, naprawdę nie chciało mi się z nią wdawać w żadne dyskusje dotyczące mojego życia bo byłam pewna, że dzwoniła właśnie w tym celu.
-Mamo, nie mogę rozmawiać jestem w banku. Oddzwonię później.
Powiedziałam szeptem i jak gdyby nigdy nic rozłączyłam się odkładając telefon. Nie czułam żadnych wyrzutów sumienia bo nie uważałam tego za kłamstwo. Z moją mamą czasem po prostu nie da się rozmawiać inaczej. Wyjęłam z torebki lusterko i przejrzałam się w nim przeczesując dłonią pojedyncze kosmyki włosów. Muszę przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle jak na tak błyskawiczne przygotowanie. W tej samej chwili do kuchni wszedł Matt.
-Ładnie wyglądasz, nie musisz poprawiać już niczego. – uśmiechnął się w ten głupkowaty sposób, który zazwyczaj uważałam za interesujący, niekoniecznie jednak wtedy kiedy za ścianą byli jego rodzice.
-Daruj sobie, wyglądałabym lepiej gdybyś dał mi to wszystko dopracować jak chciałam.
-Umawialiśmy się na 14, gdybym miał na Ciebie czekać to pewnie nadal bylibyśmy w twoim salonie zawaleni stertą ubrań. –specyficzny rodzaj uśmiechu nadal nie schodził z jego twarzy. Już miałam odpowiedzieć mu coś równie głupiego, kiedy do kuchni weszła jego matka. Matt momentalnie objął mnie w pasie przyciągając do siebie co pewnie w jego podświadomości miało być dla mnie znakiem, że przenosimy nasze przedstawienie na poziom wyżej.
-Matt, tata prosił żebyś pomógł mu ustawić dzwonek w komórce, wiesz jak to z nim jest… Kupił sobie wypasiony sprzęt z którego i tak nie potrafi korzystać.- Pani Finch westchnęła głęboko uśmiechając się przyjaźnie w naszą stronę. Odwzajemniłam jej uśmiech po czym odprowadziłam wzrokiem Matta w kierunku drzwi. Wiedziałam, że ta historyjka o telefonie jest tylko pretekstem do tego, żebyśmy zostały same w kuchni. Sama nie wiem, ale chyba zaczynałam się stresować, chociaż nie do końca wiedziałam dlaczego.
-Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy się dowiedziałam o was.-jego matka jest dosyć bezpośrednią osobą, muszę przyznać, że szybko przeszła do sedna.- Mój syn jest typem buntownika, nie lubi przyznawać się do swoich uczuć. Bałam się, że nie znajdzie tu osoby, która zniesie te jego dziecinne zagrywki i nauczy go mówić o uczuciach, a nie tylko je okazywać… W wątpliwy sposób.-Spojrzała na mnie w taki sposób, że miałam wrażenie jak by Matt opowiadał jej o każdym naszym przygodnym spotkaniu w łóżku! Poczułam jak moja twarz robi się czerwona. Chyba to zauważyła, bo poklepała mnie przyjaźnie po ramieniu uśmiechając się wesoło-Jestem jego matką, po prostu go znam. Ale cieszę się, że znalazł sobie tak odpowiedzialną dziewczynę, która nauczy go trochę pokory.
-Nasz związek jest dosyć specyficzny, często się uzupełniamy i wie pani… Nasze relacje próbujemy tworzyć na jak bardziej przyjacielskim gruncie.- Nie wiedziałam co mam mówić, więc mówiłam co mi ślina na język przyniesie.
-Rozumiem, dzisiaj są inne czasy, dzisiaj się żyje inaczej. Chcę tylko żebyś wiedziała Kate, że mój syn nie ma łatwego charakteru, a ja znam go już trochę lat i widzę, że naprawdę mu na Tobie zależy. Matki nie oszuka, wiem w co gracie.-Pani Finch zaśmiała się pod nosem i wyszła z kuchni. Wiedziałam, że to co powiedziała nie będzie mi dawało spokoju przez dłuższy czas ale wyszłam za nią.
***
-Będziemy się zbierać kochani. Dziękujemy za obiad, jesteście cudowni. Następnym razem zapraszamy do nas.-Rodzice Matta wyściskali mnie i wycałowali na pożegnanie a my jak przykładna para roku odprowadziliśmy ich do drzwi i pomachaliśmy kiedy wsiadali do taksówki. Ideał rodziny z filmów familijnych, które nałogowa oglądała moja matka, przez co tak właśnie wyobrażało sobie moje życie. Żeby tylko na wyobrażaniu się skończyło… Ona próbowała dokładnie tak zaaranżować to  moje życie. W ciszy weszliśmy do domu i usiedliśmy na kanapie. Przez moment po prostu milczeliśmy, analizując ostatnie kilka godzin. Spojrzałam na Matta a ten uśmiechnął się triumfalnie.
-Udało nam się, teraz mam spokój na następne kilka miesięcy.
-Co zrobisz za te kilka miesięcy?
-Zadzwonię do Ciebie.-parsknęłam śmiechem, typowe dla tego faceta. Właściwie wiedziałam, że taka będzie jego odpowiedź.
-Skąd ta pewność, że się zgodzę? Może będę kogoś miała?
-Wtedy powiem rodzicom, że okazałaś się być zimną i nie czułą suką, która zdradzała mnie przez cały czas a teraz to do mnie dotarło. I że żyjesz szczęśliwie w swoim nowym nowym związku a ja umieram z tęsknoty. Proste, panienko Carvantes?
-Naprawdę, panie Finch? Naprawdę uważa mnie pan za zimną i nie czułą? –Spojrzałam mu prosto w oczy, bo wiedziałam jak to na niego działa. Starałam się dostrzec w nich chociaż odrobinę tego, o czym mówiła jego matka. Chciałam zauważyć, że mu zależy. Że nie tylko pożąda.
-Tylko wtedy, kiedy nie zmienia się panienka w gorącą kochankę- W momencie, kiedy jego dłoń znalazła się na moim policzku przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który on najwyraźniej wyczuł, bo w jednej sekundzie jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Nie odrywałam wzroku od jego oczu, tak bardzo chciałam zobaczyć tam coś więcej niż to co zazwyczaj. Być może to tylko moje złudzenie wywołane tą chwilą, ale miałam wrażenie, że jemu rzeczywiście zależało. Pocałował mnie, a ja niewiele się zastanawiając odwzajemniłam jego pocałunek, który wydawał mi się być nieco inny niż te, którymi zazwyczaj przelotnie mnie obdarzał w sytuacjach, w których traciliśmy kontrole.
-Matt, twoja mama wie…- wyszeptałam mu do ucha między pocałunkami. Chciałam z nim porozmawiać, bo wiedziałam, że właśnie teraz jest do tego idealna okazja, wiedziałam, że pod wpływem tego nastroju mógł powiedzieć mi więcej niż zazwyczaj.- Ona wie, że udawaliśmy.
-Powiedziałaś jej?- wciąż był zajęty moim ciałem na tyle, żeby nie przejąć się za bardzo tą informacją.
-Ona wszystko wie. Zna Cię, to twoja matka. –Wciąż odwzajemniałam każdy jego pojedynczy pocałunek. –Powiedziała mi wszystko.
To najwyraźniej już zrobiło na nim wrażenie, bo jego ręce, które kilka sekund temu zdjęły ze mnie bluzkę i już dążyły do zapięcia od mojego stanika zatrzymały się w połowie drogi moich pleców. Matt podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. Zrobił to pierwszy raz od kiedy pamiętam. Jego wzrok był pełen pożądania co było jak najbardziej zrozumiałe w tej chwili, ale zobaczyłam tam też coś, co przypominało mi wstyd, chociaż nie byłam tego do końca pewna. Wyglądało to tak, jakby on wstydził się swojego uczucia.
-Powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi? –spojrzałam na niego prosząco a on podniósł się, usiadł i westchnął głęboko. Poszłam w jego ślady i również usiadłam, zakładając jednocześnie z powrotem swoją bluzkę, bo czułam, że doszliśmy do momentu, do którego przez całą tą akcję dążyłam. Matt zaczął zapinać guziki swojej koszuli, które jeszcze przed chwilą ja w akcie desperacji usiłowałam pokonać.
-Kate, to nie jest dla mnie łatwe, ale wiem, że jesteś dziewczyną… kobietą – poprawił się i uśmiechnął delikatnie w moją stronę.- a wy uwielbiacie rozmawiać o takich rzeczach.
Nie przerywałam mu, chociaż miałam ochotę skakać z radości. Udało mi się doprowadzić Matta do zwierzeń!
-Co nas właściwie łączyło do tej pory?- spojrzał na mnie pytająco.
-Praca, marka telefonu, sieć operatora, ulubiony film i rasa psa, poza tym oboje lubimy koty i oboje nie potrafimy obsługiwać punktu ksero w biurze.- wymieniałam wszystko co tylko przychodziło mi do głowy.
-Seks.
-To też.
Milczenie, dosyć niezręczne, przynajmniej dla mnie trwało dłuższą chwilę. Zdążyłam już pogrążyć się w marzeniach, dotyczących dalekiej przyszłości kiedy z letargu wyrwało mnie chrząknięcie Matta.
-Czym on do tej pory był dla Ciebie?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nasza rozmowa zaczynała toczyć się w dziwnie nie pasującym kierunku. Mieliśmy przecież mówić o uczuciu, którego Matt nie potrafi okazywać. Przynajmniej według tego, co mówiła mi jego matka. Tymczasem ja niczym na spowiedzi miałam mu teraz opowiadać czym dla mnie jest, a raczej jak sam się wyraził był seks.
-Z Tobą? Chyba głównie chodziło o rozrywkę.
-A z kimś innym?
Tom. Momentalnie pojawił się w mojej głowie obraz mojego pierwszego chłopaka, który koniec końców potraktował mnie jak szmatę, ale muszę przyznać że przed tym incydentem kiedy to poleciał na nienaturalnej wielkości cycki tej idiotki z równoległej klasy mieliśmy razem bardzo miłe życie.
-Mój były chłopak mówił, że to dowód miłości. Dla mnie to była możliwość bycia z kimś wyjątkowym w tak wyjątkowo bliski sposób. Miłość sama w sobie to pojęcie dosyć trudne do zdefiniowania, dlatego to było dla mnie taką… wersją demo uczucia, o którym istnieniu wiem, ale którego w żaden inny sposób nie mogę wyrazić i obdarować go nim tak bardzo jak bym chciała.
Wspominanie uczuć, które były we mnie razem ze wspomnieniem Toma nie należało do niczego przyjemnego i nie potrafiłam, a może nawet nie chciałam tego ukrywać. Matt najwyraźniej zauważył smutek, który momentalnie pojawił się na mojej twarzy bo chwycił mnie za rękę co miało dodać mi trochę otuchy i poświadczyć jego obecność w tym pokoju jak i zapewne w moim życiu, bo nie mogłam zaprzeczyć, że grał w nim dosyć intrygującą rolę.
-Widzisz, tu pojawia się problem. Ja też się świetnie bawiłem, dopóki za którymś razem nie zrozumiałem, że pragnę czegoś więcej niż tylko Twojego ciała, Kate. –słuchałam uważnie jego słów nie odrywając wzroku od naszych dłoni. Przyznam, że z każdym słowem robiło mi się cieplej na sercu. Uczucie słońca, ponownie wschodzącego w naszym życiu po długiej zimie jest czymś niesamowitym.- Z reguły nie mówię o tym co czuję, dlatego czasem zachowuje się jak kretyn, próbując sprawić, żebyś odwaliła tę brudną robotę za mnie i zaczęła się w końcu czegoś domyślać ale cóż.. przyznam, dosyć opornie Ci to wychodziło.
Zaśmiałam się pod nosem i szturchnęłam go lekko w ramie.
-Jesteś facetem. To ty jesteś tu od brudnej roboty. Więc przejdź już proszę do rzeczy, bo zaczyna robić się późno. –Przypomniałam sobie, że miałam odzwonić do mojej matki, której kilka ładnych godzin temu wcisnęłam ten tani kit z wizytą w banku.
-Kate, nie chcę Ci niczego obiecywać, nie chcę Cię o nic prosić, chciałbym tylko, żebyśmy zaczęli razem coś nowego. Wyjątkowego. Coś, co zbudowalibyśmy na zupełnie nowym gruncie. Razem.
Spojrzałam na niego, a mój wzrok był pełen skrajnych emocji. Przerażenia, zaskoczenia, radości i cóż… Nie będę nikogo oszukiwać, być może było i w nim trochę miłości. Kiedy spojrzałam w oczy Matta zauważyłam zupełnie to samo. Widziałam w  nich swoje odbicie, widziałam ten charakterystyczny błysk, którego jego oczy zawsze były pełne ale widziałam też to, co zawsze chciałam w nich dostrzec. Widziałam w jego oczach trochę miłości. Tej, której część, wersję demo na tyle, na ile byłam w stanie  chciałam mu teraz przekazać. Pocałowałam go długo i namiętnie a on odwzajemnił mój pocałunek wkładając w to dużo uczucia, które tak wyraźnie czułam. Miałam nieodparte wrażenie, że dzieje się to po raz pierwszy, tak wyraźnie czułam różnicę w każdym jego pocałunku i dotyku. Nie mówiliśmy już nic. Moja odpowiedź nie musiała składać się z słów. Wiedziałam, że on doskonale rozumiał to, co chciałam powiedzieć przez każdy mój gest bo sam robił to samo. Poczułam jak bierze mnie w swoje silne ramiona i nie przestając całować zanosi do sypialni.
-Bądźmy dziś wyjątkowi…- wyszeptałam mu do ucha między pełnymi uczucia pocałunkami z chwilą kiedy położył mnie na łóżku.
-Bądźmy wyjątkowi nie tylko dzisiaj, Kate.- Uśmiechnął się ciepło, kątem oka zauważyłam jak zamyka drzwi od sypialni  i zdejmuje swoją koszulę, której guziki tym razem nie stanowiły dla mnie żadnego problemu.

niedziela, 6 maja 2012

6.


Zaskakująco mało czasu zajął mi powrót do normalności. Już następnego dnia gorączkowo przeszukiwałam kąty mojego salonu w poszukiwaniu komórki, którą wczoraj rzuciłam jak najdalej pod wpływem emocji. Znalazłam telefon i pośpiechu wyszłam z mieszkania, modląc się jednocześnie w głębi duszy, żeby nie spotkać na schodach Marka. Nie chodziło o to, że bałam się spotkać go po naszej wczorajszej rozmowie.  Ja po prostu najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty rozmawiać na ten temat. Od kiedy wczoraj rzuciłam się na łóżko, w ogóle nie myślałam o tej sprawie, być może tylko dlatego teraz byłam już w drodze do pracy zamiast leżeć i płakać w poduszkę. Nie, nie postanowiłam wziąć spraw w swoje ręce. Zbyt długo znałam sama siebie, żeby wiedzieć, jak to by się skończyło.
Pomyślałam po prostu, że nie ma najmniejszego sensu w dogłębnej analizie zachowania facetów pojawiających się w moim życiu.  Pewna byłam natomiast tego, że oboje nie zasługują na moją większą uwagę. Z takim właśnie postanowieniem weszłam do budynku, który od jakiegoś czasu formalnie zwany był moim miejscem pracy. W praktyce natomiast, gmach telewizji, miejsce w którym moje marzenia mają się spełniać stawał się codziennie źródłem moich wewnętrznych cierpień. To tu, zamiast w pocie czoła przygotowywać ambitne projekty ja toczyłam wewnętrzną walkę z samą sobą.
Weszłam do środka z głębokim westchnięciem i od razu udałam się do swojego gabinetu. Który oczywiście dzieliłam razem z Mattem, co wcale nie sprawiało, że pracowało mi się lepiej.
-Dzień dobry. -Matt nawet nie oderwał wzroku od ekranu komputera, najwyraźniej był bardo zajęty jakiś nowym projektem a ja mu cholernie zazdrościłam. Ostatnio w mojej głowie nie było żadnych porywających pomysłów, które mogłabym przelać na program.
-Cześć. Piszesz coś ciekawego? –usiadłam do swojego komputera z mocnym postanowieniem wzięcia z niego przykładu. Nie tylko w sprawach pracy. Tak jak on, skutecznie udawał, że wczoraj nic  się nie wydarzyło tak samo ja postanowiłam nie roztrząsać tego tematu.
-Najwyższa pora. Od  dłuższego czasu mam jakiś zastój, a chciałbym się w końcu pochwalić czymś przed rodzicami. Przyjeżdżają w odwiedziny. –nie byłam pewna, czy w stosunku do Matta można było w ogóle mówić o żywieniu i okazywaniu jakichkolwiek uczyć, ale chyba właśnie na wspomnienie odwiedzin rodziców chłopak wyraźnie stracił humor. Wiem, że to wredne ale ja automatycznie humor w tej chwili odzyskałam. To nie tak, że cieszę się z jego nieszczęścia. Po prostu miło jest wiedzieć, że ma on w sobie jeszcze coś z człowieka.
-Czemu tak się tym przejmujesz, Matt? – zaśmiałam się mimowolnie spoglądając na niego zza ekranu komputera.
-Czemu tak Cię to bawi, Kate? – Matt odpowiedział mi tym samym spojrzeniem. I uśmiechem. Ja nadal wiernie trwałam w moim przekonaniu, o nieistotnym analizowaniu jego zachowania. 
-Nie bawi mnie to. Po prostu… -już miałam wygłosić wykład o genezie mojego dobrego humoru, kiedy Spencer wbiegł do pomieszczenia. Oboje momentalnie odwróciliśmy wzrok w jego stronę .
-Słuchajcie, jakaś grupa niezrównoważonych feministek wszczęła protest pod centrum handlowym. Chodzi im o to, że na plakatach reklamujących ciuchy i bieliznę prezentuje się wychudzone manekiny a nie prawdziwe kobiety. Ogólnie rozgrywa się tam teraz niezły cyrk i potrzebujemy reportażu z tamtego miejsca. Nasz kamerzysta jest już na miejscu, pamiętajcie, żeby zrobić to w niekonwencjonalny i oryginalny sposób. Unikajcie oklepanych wniosków na które na pewno wpadły już wszystkie konkurencyjne staje.  –Spencer rzucił w kierunku Matta kluczyki od służbowego samochodu i jeszcze raz spojrzał na nas z wyraźnym podekscytowaniem w oczach. –Powierzam wam to zadanie, bo nasi stali reporterzy do zadań specjalnych są na rozjazdach a wy ostatnio nie przedstawiliście mi żadnych nowych pomysłów, więc pomyślałem, że potrzebujecie jakiegoś kopa. Powodzenia dzieciaki.
Kiedy nasz szef opuścił pomieszczeniu spojrzeliśmy na siebie i parsknęliśmy śmiechem podnosząc się z miejsc.
-Głupie baby. Czepiają się lasek z plakatów bo same tak nie wyglądają… Jak im się nudzi, niech wracają do kuchni. –spojrzałam na Matta z oburzeniem. Dopiero co odkryłam, że ma w sobie jakieś ludzkie odruchy a teraz prezentuje przede mną takie stanowisko.
-Matt, jesteś kretynem. Te kobiety mają racje. Ty wiesz ile młodych dziewczyn popada w kompleksy obserwując to, co dzieje się  w dzisiejszym świecie?
-Oszczędź sobie te moralizatorskie wykłady. Czekam w samochodzie.
Wyszedł. Wyprowadził mnie z równowagi i wyszedł podrzucając wesoło kluczyki od firmowego samochodu. Albo mojemu koledze uderzyła sodówa do głowy, bo właśnie miał prowadzić samochód z logiem naszej telewizji, albo był kretynem. Osobiście obstawiałam, po raz kolejny zresztą, że był jednak tym kretynem za jakiego coraz częściej go uważałam. Chwyciłam torebkę i wyszłam z budynku udając się na parking, gdzie czekał na mnie Matt, cieszący się jak głupek do wnętrza samochodu.
-Faceci, jesteście tacy dziecinni… To tylko samochód. Jeden z wielu. –wzruszyłam ramieniem i wsiadłam na miejsce pasażera zapinając pas. Po chwili Matt zrobił to samo i ruszył przed siebie z tym swoim głupkowatym wyrazem twarzy.
-Wiesz co, ty w ogóle nie masz pojęcia o prawdziwym życiu. To jest samochód, który nie każdy może prowadzić. Poza tym spójrz na niego… Prosto spod igły. Co jak co, ale Spencer nie oszczędza na marce.
-Tak, tak… Skupmy się. To jest bardzo ciekawy temat i musimy tylko ugryźć z odpowiedniej strony. Te kobiety poruszają bardzo ważny temat dla młodych dziewczyn. Połowa z nich się do tego może nie przyznawać, ale wiele z nich ma z tego powodu ogromne problemy. Właśnie przez ten współczesny wizerunek kobiecego ideału piękna. Bardzo skrzywionego moim zdaniem. –przeglądałam gorączkowo kartki ze wskazówkami, jakie dostaliśmy od Spencera i wygłaszałam mój monolog w kierunku Matta, który pogłośnił radio.
-Wrzuć na luz, Kate. Laski ewidentnie przesadzają, ja nie widzę żadnego problemu.
-Nie widzisz, bo nie jesteś młodą dziewczyną, którą oceniają wszyscy napotkani faceci. I co gorsze, robią to właśnie przez pryzmat tej wyretuszowanej modelki.
-Ale jestem facetem lubię sobie czasami oglądając telewizję czy chodząc po centrum handlowym popatrzeć na ładne ciało z reklamy.
-Nie wolisz czegoś prawdziwego, skoro wszyscy zdajemy sobie sprawę, że dziewczyny z bilbordów nie mają żadnego odzwierciedlenia w realnym świecie?
Matt spojrzał na mnie unosząc brew ku górze. Znałam ten wzrok i ten uśmiech. Poczułam jak moje policzki oblewają się niekontrolowanym rumieńcem.
-Czy to była propozycja?
-Nie! Ja po prostu usiłuję Ci udowodnić, że nie masz dziewczyny, bo przywykłeś do tych wyidealizowanych ciał z reklamówek! Matt, kobiety tak nie wyglądają!
-Wiem. W takim razie skoro już dokonałaś takiej psychoanalizy mojej osobowości, może powiesz mi dlaczego ty jesteś sama?
Zbił mnie z tropu tym pytaniem. Przecież jeszcze wczoraj sam wyraźnie dał mi do zrozumienia, co jest nie tak w moim zachowaniu. Wzruszyłam ramieniem.
-Długa historia.
-Co powiesz na kawę po pracy?
-Chętnie
***
Reportaż nie zajął nam dużo czasu, być może dlatego, że temat bardzo mi się podobał. Interesował mnie ten problem, więc cała akcja wyszła dosyć naturalnie. Byłam naprawdę zadowolona, dlatego kiedy siedzieliśmy z Mattem na obiecanej kawie w mojej ulubionej kawiarni na starym mieście uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zaczynałam wierzyć, że w końcu na moim niebie zaczyna pojawiać się to wyczekiwane słońce. Być może dlatego, że przestałam w końcu zadręczać się myśleniem o tym jak zdobyć serce Matta, co zrobić z zauroczym we mnie Markiem, i jak odegrać się na Tomie, mojej pierwszej miłości przez którą teraz popełniałam te wszystkie głupoty chcąc za wszelką cenę odpłacić mu za zdradę, chciałam żeby żałował tej straty a tymczasem nie mogłam znaleźć sobie faceta, który po części pomoże mi w spełnieniu tego planu.
-Czemu się tak cieszysz? – z letargu wyrwał mnie głos mojego towarzysza, o którego obecności prawie zapomniałam.
-Bo odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Myślę, że Spencer będzie z nas zadowolony.
-Racja. Może częściej da mi pojeździć tym cudownym samochodem? – zaśmiałam się pod nosem słysząc odpowiedź Matta. Dawno tak dobrze się przy nim nie czułam. Zaczęłam zastanawiać się, czy teraz jest sobą, bo zdecydowanie różnił się od tego, którego znałam. Wolałam tę wersję, ale nie chciałam też zmuszać go do grania kogoś, kim nie jest. Intuicja od dłuższego czasu podpowiadała mi, że mój kolega coś ode mnie chce.
-Pochwalisz się rodzicom?
-Właśnie Kate… Bo widzisz, chciałem Cię o coś prosić.-Zaczynałam się bać. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać ale ton jego głosu jednocześnie mnie bawił. Brzmiał tak, jak by bardzo bał się, a może wstydził powiedzieć mi o co chodzi. Upiłam łyk kawy i spojrzałam na niego wyczekująco.-Pamiętasz nasz pierwszy reportaż?
-Ten o zanieczyszczeniu okolicznej rzeki? –zaśmiałam się. Miałam ogromne nadzieję, że jak zacznę pracę w telewizji od razu dostanę się do programu śniadaniowego, który poprowadzę razem z jakimś przystojniakiem przyodziana w seksowny strój a Tom automatycznie chwyci za telefon i wykręci mój numer, a wtedy ja parsknę śmiechem i się rozłączę. Myliłam się jednak, bo mój pierwszy reportaż prowadziłam w gumiakach i kurtce skrzętnie ukrywającej moje kobiece kształty.  –Reportaż był porażką. Ale pamiętam.
-Powiedziałem wtedy rodzicom, że jesteśmy razem. Osobiście nie uważam tego za wielkie kłamstwo, przecież sama nie zaprzeczysz, że spędziliśmy kilka udanych nocy…
-Matt, to były niezobowiązujące spotkania i mieliśmy do tego nie wracać
-Wiem, ale chodzi o to, że powiedziałem to dla świętego spokoju, a oni uczepili się tematu i teraz bardzo chcą cię poznać. Przyjeżdżają na weekend i stąd moja prośba. Mogłabyś udawać, że jesteś we mnie szalenie zakochana przez te dwa cholerne dni?
Wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu a jego wzrok był coraz bardziej błagalny. Sytuacja była zabawna, bo po naszym ostatnim spotkaniu nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Sądziłam raczej, że będziemy się unikać a nasze kontakty będą wyłącznie służbowe.
-Dobra, ale pamiętaj: przysługa za przysługę. Nic za darmo.
Zgodziłam się. Nie dlatego, że wciąż miałam jakieś nadzieję względem tego faceta. Po prostu stwierdziłam, że może to być ciekawe doświadczenie a ponadto, zyskam nad nim coś w rodzaju przewagi, bo będzie mi dłużny przysługę, która prędzej czy później może się przydać.

__________________________________________________________________________
Dosyć długa przerwa, ale rozpoczął się maraton maturalny, więc nie było kiedy pisać. A może po prostu potrzebowałam natchnienia?
Mało dramy, którą wszyscy uwielbiają w tej części, ale cierpliwości. Ten, kto zna Matta ten wie, że nie ma czystych intencji prawda? :) Do napisania!

niedziela, 8 kwietnia 2012

5.

Nie myślałam o konsekwencjach. Co zresztą nie było żadną nowością, ja nigdy o tym nie myślałam. Po prostu wybiegłam z pracy i właśnie szybkim krokiem szłam przed siebie. Bez planu, bez nadziei, bez chęci. Na cokolwiek. Miałam błagać Spencera o zmianę praktykanta, a ostatecznie wyszłam po prostu z gmachu telewizji. Bez słowa. Przysiadłam na brzegu ławki wzdychając głęboko. Spojrzałam w niebo i przymknęłam oczy, próbując przygotować jakąś wymówkę dla pana Spencera. Naprawdę zależało mi na tej pracy i nie chciałam stracić jej w tak głupi sposób. Byłam wściekła na siebie. Jak zwykle zaczynam myśleć dopiero po fakcie. W jednej chwili poczułam jak na moje ciało, tak bardzo nic nie znaczące w tym cholernym wyścigu szczurów, zaczynają spadać pojedyncze krople deszczu. Otworzyłam oczy spoglądając w niebo, które coraz bardziej zaciągało się czarnymi chmurami, zwiastującymi prawdziwą ulewę, a to co właśnie na mnie spadało było tylko jej zapowiedzią.
-Dobrze się bawisz prawda? W ogóle mi nie pomagasz, tam u góry.- W tej chwili moja złość na otaczający mnie świat sięgała tego, że byłam zła na to, na co nie miałam żadnego wpływu. Chwyciłam nerwowo za torebkę i ruszyłam kierunku domu. Nie opłacało mi się już wracać do pracy, a pan Spencer zapewne właśnie był niesamowicie zajęty wystukiwaniem w swoim laptopie treści meila, traktującego o moim nieodpowiedzialnym zachowaniu, o tym, że mam już po premii a być może nawet po pracy. Pogodziłam się z myślą, tak samo, jak pogodziłam się z tym, że jestem skończona w oczach Matta, bo pewnie i tak dowiedział się już o mojej przygodzie z młodziutkim praktykantem.
-Kate, chcesz być chora? To nie jest letni deszczyk, mamy jesień.-uśmiechnęłam się przyjacielsko w kierunku Marka, mojego sąsiada, z którym moja kochana rodzicielka za wszelką cenę stara się mnie wyswatać. Szkoda było jednak jej energii, bo Mark kompletnie nie był facetem w moim typie. Z całą swoją opiekuńczością nadawał się na opiekuna kotków w schronisku dla zwierząt, a nie na faceta dla mnie. Pojawił się obok mnie nawet nie wiem kiedy i rozłożył nad moją wybuchającą głową kolorowy parasol.
-Co ja bym bez Ciebie zrobiła.-zaśmiałam się pod nosem-Jesteś jak moja mama.-pokręciłam głową spoglądając przed siebie. Marzyłam o tym, by znaleźć się w swoim domu, wziąć gorącą, relaksującą kąpiel i położyć się spać ze wszystkimi dręczącymi mnie myślami. Jakiekolwiek towarzystwo nie było teraz tym, czego potrzebowałam.
-Być może, dlatego twoja mama tak bardzo mnie lubi. Nie powinnaś być w pracy?- Czułam na sobie jego pytający wzrok, wcale nie chciałam mu opowiadać całej historii, bo musiałabym zacząć od początku, a wcale mi się to nie podobało.
-Gdybym powinna, to bym tam była. - Wzruszyłam lekko ramieniem. –Nie musisz się tak o mnie martwić Mark. Jestem dorosła.
-Nie jesteś Kate, przestań się wciąż oszukiwać. Jesteśmy sąsiadami, więc siłą rzeczy obserwuję, jak marnujesz swoje życie. Uganiasz się za tym facetem, który ma Cię tylko i wyłącznie za kolejną naiwną dziewczynę, która jest dla niego gotowa na wszystko. Przez tego kolesia tracisz pracę, na której przecież tak bardzo Ci zależało, nie widzisz tego, co jest dookoła, nie doceniasz nikogo, bo wciąż jesteś ślepo w niego zapatrzona, Kate ty nie jesteś dorosła. Jesteś czymś w rodzaju naiwnego dziecka i zdesperowanej nastolatki… -Mark mówił dalej, a ja wciąż słuchałam go z wielkim zdziwieniem. W tym co mówił, było tyle słów prawdy, za które byłam mu wdzięczna… Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam go, co zdecydowanie wprawiło go w zakłopotanie, bo objął mnie niepewnie ramieniem nie odzywając się już więcej.
-Dziękuję. Ktoś w końcu musiał mi to powiedzieć.-cmoknęłam go w policzek i pobiegłam schodami do swojego mieszkania. Byłam pełna nowej energii i wiary w swoje możliwości. Wiedziałam, że muszę zadzwonić do pana Spencera i wytłumaczyć swoje zachowanie, nie chciałam kręcić, zamierzałam powiedzieć mu prawdę. Czułam, że w końcu Matt staje mi się obojętny. Moje nowe życie zamierzałam zacząć od pracy nad samą sobą. Podeszłam do okna z komórką w ręku i spojrzałam na powoli rozjaśniające się niebo.
-Cofam to , co mówiłam w parku. –Uśmiechnęłam się w kierunku słońca, nieśmiało wychylającego się zza ciemnych chmur. Miałam wrażenie, że dzisiejsza pogoda tak bardzo symbolizuje moje życie, które w końcu zaczynało nabierać jakiegoś sensu. W moim życiu również zaczynało pojawiać się słońce, i to za sprawą Marka, który pozwolił mi spojrzeć na siebie z dystansem.
Wybierałam właśnie numer szefa, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zamierzałam podziękować Markowi i porozmawiać z nim szczerze, ale nie spodziewałam się, że będzie mu się do tego tak spieszyło. Otworzyłam drzwi spodziewając się za nimi właśnie mojego sąsiada i owszem zobaczyłam go, ale tylko kątem oka. Widziałam jak Mark wchodzi po schodach do swojego mieszkania. Był rozczarowany i chyba nawet wiedziałam dlaczego. W moich drzwiach stał właśnie pewny siebie Matt. To naprawdę nie było zależne ode mnie, ale uśmiechnęłam się do niego uroczo, tak jak nigdy nie uśmiechałam się do Marka i wiedziałam, że to, między innymi zarzucał mi w swojej moralizatorskiej gadce przed blokiem.
-Wydaje mi się, że masz mi coś do wyjaśnienia, panienko Cervantes. -Matt starał się naśladować gruby głos pana Spencera.
-Wyjaśnię panu wszystko , co chciałby pan wiedzieć. –otworzyłam szeroko drzwi wpuszczając go do środka. Matt miał w sobie zdecydowanie to coś , co sprawiało, że totalnie przy nim miękłam. Mogłam postanowić sobie co tylko chciałam, ale kiedy on pojawiał się w okolicy… Zapomniałam nawet o Marku, o którym jeszcze przed sekundą zaczynałam myśleć w innych kategoriach niż tylko jako sąsiad. Matt rozsiadł się wygodnie w salonie uważnie lustrując moją sylwetkę, kiedy usiadłam obok niego.
-Dlaczego do mnie przyszedłeś?- starałam się, żeby w moim głosie nie było słychać tej nuty nadziei, że może mu zależy, skoro odwiedził mnie po pracy.
-Spencer mnie przysłał. Martwi się o Ciebie. Zresztą, ja też. –poczułam się wielka. Martwił się o mnie! Nie obchodziło mnie to , że powiedział to nieco obojętnie, jak na faceta, któremu zależy. Ja byłam przekonana, że mu zależy!
-Po prostu… Adam, ten praktykant, to były facet mojej przyjaciółki, okropnie potraktował i emocje wzięły górę, nie chciałam mieć z nim nic do czynienia, bo to nie wróżyłoby dobrze zarówno dla naszych projektów, jak i dla jego praktyki. Wiem, zachowałam się jak idiotka, ale rozumiesz… jestem kobietą. Spencer jest na mnie wściekły? –kłamałam. Znowu oszukiwałam siebie Matta. Nie mogłam mu jednak powiedzieć prawdy. Nie chciałam, żeby znał.
-Spencerem się nie przejmuj, jakoś go ugłaszczemy. Wiesz, ja też nie lubię tego cała… Adama. –Matt wymawiał jego imię z wyraźną pogardą, zaczynałam się zastanawiać, czy chłopak nie powiedział mu o tym, co zaszło ostatniej nocy przed klubem między mną, a tym cholernym praktykantem.-Tak brutalnie przerwał nam naszą naradę… Pamiętasz? Rozmawialiśmy właśnie o ubraniach, konkretnie o Twoich ubraniach.-Chłopak zbliżył się do mnie na odległość kilku milimetrów, a jego dłoń momentalnie znalazła się na moim kolanie i… zmierzała wyżej. Złapałam go za rękę i zdecydowanie zabrałam z mojego uda, do którego ta zdążyła już zawędrować. Mark miał rację. Cierpię na własne życzenie. Matt doskonale wiedział, że nie potrafię mu odmawiać i, kiedy tylko miał ochotę przypominał sobie o moim istnieniu. A ja jak głupia, zawsze mu ulegałam, bo chociaż wtedy miałam świadomość, że przez chwilę jest mój. Po dokaniu tej jakże szybkiej analizy własnej osobowości wstałam z miejsca i poprawiając spódnicę, przyjęłam profesjonalny ton przyszłej prezenterki wiadomości.
-Wydaje mi się, że prace nad tym reportażem powinniśmy zacząć od rozmowy z ludźmi. Tak naprawdę nasz projekt będzie przecież dotyczył mieszkańców miasta.-Wygładziłam ostatnie wygniecenie na spódnicy i spojrzałam na Matta -A nie mnie.
-Zaczynasz ze mną pogrywać Kate, nie podoba mi się to.
-Mi też się nie podoba twój przedmiotowy sposób, w jaki mnie traktujesz. Ktoś otworzył mi dzisiaj oczy, bawisz się mną. –Zaczynałam mówić co czuję, wiedziałam, że raczej nie zwiastuje to niczego dobrego, ale skoro powiedziałam A, to musiałam powiedzieć B.
-Wydawało mi się, że to nasza wspólna zabawa. –Chłopak zaczynał być wyraźnie zmieszany całym zajściem, a w szczególności chyba moją postawą.
-Gdybyś przyszedł w piątek, kiedy cię zapraszałam, pewnie powiedziałabym, że masz racje i wszystko potoczyłoby się po twojej wspaniałej myśli. Ale dla Ciebie ważniejszy był twój pieprzony samochód! A wiesz dlaczego? Bo dobrze wiedziałeś, że i tak będziesz mógł przyjść na drugi dzień i dostaniesz to , co chcesz. Pomyliłeś się. Pokazałeś mi, o co Ci naprawdę chodzi i co jest dla Ciebie najważniejsze. Jesteś płytki i nieodpowiedzialny! Szczerość wobec Matta pozwoliła mi na uwolnienie wszystkich negatywnych emocji, byłam teraz naprawdę zła i krzyczałam na niego. Facet moich marzeń siedział właśnie na mojej kanapie, a ja stałam nad nim i krzyczałam na niego wytykając mu wszystkie błędy.
- Nie mam pojęcia, kto ma na Ciebie taki wpływ, ale pozdrów go ode mnie. Wystarczy powiedzieć Ci kilka słów, a ty zaraz tańczysz jak ktoś Ci zagra. –Wstał i podszedł do mnie uśmiechając się pod nosem.- Strasznie mi Cię szkoda. Tak łatwo jest Tobą sterować, owinąć Cię wokół palca… -Matt ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie, co ja zresztą odwzajemniłam nie opierając się ani przez chwilę. Jeszcze przed sekundą go nienawidziłam, teraz znów byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. –Więcej asertywności, Kate.
Po tych słowach wyszedł z mojego mieszkania zostawiając mnie w stanie totalnej rozsypki. Nie wiedziałam, kto miał rację. Z jednej strony, prawie uwierzyłam Markowi, z drugiej, jednak wydawało mi się, że może Matt też miał rację. Co jeśli oni wszyscy mną sterowali? Matt, za każdym razem, kiedy w perfidny sposób się do mnie dobierał, a ja mu na to pozwalałam, ale i Mark, kiedy zaczął prawić mi moralizatorskim tonem wykład o błędach jakie popełniam, żeby zwrócić moją uwagę na jego wyidealizowaną osobę… Usiadłam na kanapie, czułam jak łzy znów napływają do moich oczu. Byłam zagubiona. Spojrzałam na komórkę, która właśnie oznajmiła, że otrzymałam wiadomość:

„PS. Nie martw się o pracę, usprawiedliwię Cię jakoś przed Spencerem. Matt.



_______________________________________________________
prolog w połowie opowiadania:

A właściwie, geneza jego powstania. Za niecały już miesiąc matura (brrr...), moim tematem ustnym na języku polskim są kobiety w literaturze. Siedziałam sporo w książkach o tej tematyce, i jakoś tak pewnego razu mnie wzięło na stworzenie czegoś od siebie... Tak właśnie powstała Kate i cała ta jej zakręcona historia. Póki co w jej życiu pada deszcz, ale słońce zawsze świeci, tylko nie zawsze je widać. :) Kiedyś i ono się tu pojawi.
Wesołych świąt!

PS. zapraszam na
http://www.bottom-of-the-heart.blogspot.com/ dziewczyna pisze świetne wiersze o współczesnych nam wszystkim tematach, problemach i rozterkach, w dodatku mobilizuje mnie do pisania tutaj :)